Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kaczyński. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kaczyński. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 maja 2012

Nie śmiej się bratku z czyjegoś wypadku.

"Jestem zadowolony, że wiele osób się skompromitowało"

   Najbardziej skompromitowany polityk od bieguna południowego do bieguna północnego, rekordzista przeróżnych wpadek cieszy się z wpadki innych polityków. Ujmuje sobie czy dodaje innym? Musiał się biedak czymś podnieć, tak niewiele ma z życia. No ale żeby nie widzieć własnych wpadek, które zdarzają mu się co chwila, to trzeba miech chyba obraz zamazany inną rzeczywistością, żyć w świecie alternatywnym, nie widzieć własnego odbicia i nie widzieć jakim się jest żałosnym pajacem. To chyba efekt uzależnienia się od mani wielkości na własnym punkcie i stawiania siebie na cokole, uwierzył chyba w swoją boską moc i naprawdę ma zamiar nas zbawiać. Dogmat nieomylności Kaczyńskiego znamy przecież nie od dzisiaj, wyznawców też już ma, brakuje teraz tylko pierwszego cudu. 
Chociaż jego życie to jeden wielki cud, bo jakim cudem taki wypierdek, któremu nic się w życiu nie udaje jest w stanie przetrwać w polityce, nie mogę tego pojąć? 
Z drugiej strony może to wina wyborców. Patałach i nieudacznik głosuje na nieudacznika.  

   My też będziemy się cieszyć z wpadek Kaczyńskiego, należy mu się. Biorąc pod uwagę jego ciągłe gafy niejeden może pęknąć ze śmiechu, nawet jego radość z innych polityków daje nam przecież kolejną okazję do zabawy z zakompleksionego zadufanego w sobie próżnego egocentryka, ja mam zamiar cieszyć się z jego głupoty, a wy? No dobra nie będę się śmiał, ponieważ musiałbym to robić na okrągło, śmiałbym się z tego jak jeździ samochodem, ale on przecież nie ma prawka, śmiałbym się z tego jak korzysta z bankomatu, ale on przecież nie ma konta w banku, śmiałbym się z jego żony, ale on przecież nie ma żony. Mimo wszystko i tak mam przecież wiele powodów do śmiechu. Wszystkie jego wystąpienie to występ kiepskiego kabaretu, za który występ nawet nie musimy płacić, robi to dla nas zupełnie za darmo.
Mam dziwne wrażenie, że jego ostatnie wypowiedzi można ocenić, jako bełkot niedołężnego umysłowo człowieka, któremu mózg odmawia już posłuszeństwa, pewnie będzie jeszcze gorzej i cieszę się z tego i chyba nie muszą pisać dlaczego napawa mnie to optymizmem.

   Na koniec cytat, który odnosi się do nadętego.
Zaraz na początku życia ktoś powinien nam powiedzieć, że umieramy. Może wtedy żylibyśmy pełnią życia w każdej minucie każdego dnia. Działaj!.....  - Michael Landon

niedziela, 6 maja 2012

Koniec PiS-u

   Poniżej wybrane fragmenty książki Michała Kamińskiego. Na tle tych ocen, można powiedzieć, że Kamiński wcale nie uwolnił się od wpływu PiS i nadal reprezentuje sekciarskie myślenie. Gdzieś tkwi w nim jeszcze mały Michał pupil prezesa i faworyt PiS-u do tańca z gwiazdami. jeszcze nie do końca wywietrzył ze swojej głowy resztki indoktrynacji sekty pisowskiej. W sumie wcale mu się nie dziwię, po co promować książkę samymi negatywami. Trafiłby swoją publikacją tylko do przeciwników Kaczyńskiego, którzy i tak nie potrzebuje tego typu za kulisowych informacji, wiedząc doskonale po latach obserwacji, jakim człowiekiem jest Kaczyński. Kamiński balansując pomiędzy dobrem i złem sprzedaje się jednej i drugiej stronie. Pewnie z przewagą sPiSkowców, oni są rządni każdej możliwej wiedzy na temat Kaczyńskiego, nawet tej negatywnej. Utrwala się w nich przekonanie, że prezes jest symbolem wrogiej nagonki, a Kamiński jest kolejnym zdrajcą agentem i wrogiem patriotyzmu.

   Czytelnik utożsamiający się z PiS nawet przez chwilę nie pomyśli o tym, że sam Kamiński ma w głębokim poważaniu, całe to polityczne towarzystwo i tak naprawdę jego książka to resztki jego pięciu minut. Kończy mu się etat w europarlamencie i zarazem polityczna kariera. Napisał tą książkę, żeby zarobić na tym, na czym potrafili najlepiej, czyli na wciskaniu ciemniej masie kitu. Kamiński jest dowodem na to, że Kaczyński otacza się ludźmi słabymi bez kręgosłupa pozbawionych skrupułów. Biedny prezes będzie musiał się teraz pilnować, żeby nie obnażać przed partyjnymi kolegami swoich słabości, bo znowu za jakiś czas pojawi się kolejny Kamiński jakich ma przecież wokół siebie tysiące i znowu będzie robił głupie miny do złej gry.


"Nie jest zarozumiały, absolutnie nie. W takich stosunkach, w których nie ma napięcia politycznego, jest wręcz przesadnie skromny. Jest wtedy ciepły i sympatyczny. Ale czasem coś w niego wstępuje. Nagle pojawia się w nim, co wielokrotnie widziałem, chęć upokarzania ludzi, nawet tych najbardziej wobec niego lojalnych. Jakby sprawdzał, czy są na tyle lojalni, że wszystko przełkną. Często się nad tym zastanawiałem. Zadawałem sobie pytanie, czemu on tak lubi bawić się z ludźmi, straszyć ich, robić tajemnicze miny, mówić, że są na ich temat dziwne informacje. Dawniej uważałem, że to jest mechanizm dyscyplinujący, zupełnie chory test na lojalność. Ale później doszedłem do wniosku, że tam musi być coś głębszego, że w nim jest chęć upokorzenia ludzi, bo to mu daje poczucie wartości. On sobie mówi: kurczę, upokorzyłem go, zgnoiłem, a on dalej przy mnie jest" - opowiada autor "Końca PiS-u"."
"Jeden z najbliższych współpracowników Jarosława i Lecha Kaczyńskich ujawnia, że podczas słynnego już spotkania przy winie prezydenta Kaczyńskiego z premierem Tuskiem wspólnie wypili pięć win. Na trzech, bo Kamiński również uczestniczył w tej rozmowie. "Sporo, ale taka historia zdarzyła się raz" - przyznaje."
"Przyszedłem do Jarosława do tej willi i jak wchodziłem, zostawiłem otwarte drzwi, przez które uciekł kot. I spotkanie się bardzo mocno opóźniło, ponieważ najpierw trzeba było odnaleźć kota. Ja wtedy traktowałem to jako pewne dziwactwo, że tu poważne spotkanie, a wszyscy biegają za kotem. Ale teraz, gdy sam mam w domu kota, gdy się do mnie wchodzi, słychać okrzyk 'uwaga na kota'".
""To wyjątkowo ponura postać. Jego pozycja w partii, a zwłaszcza jego wpływ na Adama Lipińskiego jest zdumiewający. Jarosław długo był wobec niego sceptyczny. Nie lubił go, uważał za niepoważnego. A ten ciężką pracą i robieniem kolegów w bambuko wypracował sobie pozycję. Pamiętam, że podczas kryzysu wokół traktatu lizbońskiego to Hofman razem z młodym Mariuszem Kamińskim z Białegostoku dość poważnie rozmawiali ze mną na temat budowy nowej partii. Wtedy byłem temu przeciwny. Po katastrofie smoleńskiej Hofman spiskował z Poncyljuszem. Niektórzy twierdzą, że robił to po to, żeby się wkupić w łaski prezesa, składając donos na spiskowców. Wiem to z tylu wiarygodnych źródeł, że nie ma powodów, żeby w to nie wierzyć". Taką wyjątkowo niepochlebną ocenę Kamiński wystawia Adamowi Hofmanowi."
""Często mam wrażenie, że Antoni Macierewicz pobiega sobie po sejmie, poopowiada niestworzone historie, później wraca do domu, odpala telewizor, otwiera sobie piwko i ma niezły ubaw, widząc, że ci wszyscy frajerzy w to wierzą. To jest zbyt inteligentny facet, żeby sam wierzył w te wszystkie brednie, które opowiada. Czasem wydaje mi się, że on po prostu to sobie starannie zaplanował, taką swoją rolę w polityce, bo jest elektorat, który takiego wymyślonego przez niego polityka potrzebuje. Ma niezwykle dobre mniemanie o sobie. Nie zdziwiłbym się, gdyby pod koniec życia, oby jak najdłuższego, napisał wspomnienia pod roboczym tytułem: 'Robiłem was w bambuko trzydzieści lat, a wy w to wierzyliście'".

sobota, 21 kwietnia 2012

Kaczy śmieć.

„- Lech Kaczyński był tak naprawdę jedynym znaczącym politykiem, w skali międzynarodowej, po tej stronie Łaby. Jedynym, który podjął podmiotową politykę. Wykorzystał sytuację Polski, która była jej ciężarem, a nawet przekleństwem, ale która także jest jej szansą. To znaczy pozycję kraju między Rosją a Niemcami, który dysponuje jakimś potencjałem, a perspektywicznie może dysponować potencjałem dużo większym. Działał tam, gdzie za jego prezydentury były szanse, czyli na Ukrainie, w Gruzji, w jakiejś mierze na Litwie…”

- Polityka prezydenta Kaczyńskiego na Ukrainie, Litwie i w Gruzji, gdzie dla swoich działań nie potrafił znaleźć mandatu Unii Europejskiej nie była porażką?

- Robił tyle, ile mógł. UE to gra interesów, partykularnych zysków danych państw i ich przywódców. Te interesy nie zawsze są wspólne, a wtedy nie liczy się siła argumentu, ale argument siły.


   To się nazywa projekcja umysłowa u człowieka, który nie potrafi realnie ocenić własnych szans w kolejnych wyborach. Ten człowiek próbuje wmówić ludziom coś, czego nikt z nas nie potrafi potwierdzić. Bo kto z nas powie na głos, że Lech Kaczyński był znaczącym politykiem i miał duże poważanie. Odpowiedź brzmi nikt tego nie powie, bo nikt nie chce wystawiać się na śmieszność, jednak Kaczyńskiemu to nie przeszkadza i za każdym razem, gdy otwiera kłamliwy dziób staje się po raz kolejny pośmiewiskiem. Zapytaj obojętnie, jakiego PiSowca żeby wymienił przykłady wymienione wyżej przez Kaczyńskiego bredni. Pisowiec najczęściej zamilknie, zwieje lub zwyzywa cię i tak zakończy się dyskusja, i próba udowodnienie jedynie słusznej racji, kolejne kłamstwa Kaczyńskiego przekonują mnie, że facet zaczyna pikować w swoich projekcjach coraz głębiej i lada moment naprawdę wyląduje w psychiatryku.

   Przecież nie ma innego wyjścia niż mówić o swoim bracie jak o wielkim człowieku, domaga się dla niego szacunku pomników i jeszcze trochę, i zaczną uznawać go za świętego, poziom absurdów w PiS stale rośnie i staje niebezpieczne dla społeczeństwa podburzając fanatyków do rozrób. Żeby było zabawnie 80% ludzi według http://kalkulatorpolityczny.se.pl/c/rocznica_katastrofy_smolenskiej_nastroje_spoleczne nie chcą obchodzić rocznicy smoleńskiej mają ją w głębokim poważaniu, każdy zajmuje się sobą a obojętność wobec tego musi nieźle drażnić głupca, któremu wydaje się, że na smoleńsku wjedzie do rządu. Tylko 11% jest na TAK co do obchodów rocznicy smoleńskiej. Czyli tyle wynosi ilość fanatyków w kraju pozostali przechodzą obok tego jak obok fanaberii żałosnego małego guignola.

   Problem Kaczyńskiego polega na tym, że nie może zniżać się do poziomu innych, ponieważ Kaczyński nie reprezentuje żadnego poziomu, niżej od jego poziomu jest już tylko przepaść, zwłaszcza w wszelkiego rodzaju kłamstwach, pomówieniach i innych perfidnych zagrywkach, nie może też ponieść swojego poziomu, ponieważ nie ma żadnej klasy. Kaczyński uważa, że ludzie mają krótką pamięć i nie zwracają uwagę na słowa i gesty. Może Tusk i każdy kto jest przeciwko Kaczyńskiemu to kanalie i zdrajcy, ale Kaczyński przy tych wszystkich ludziach wychodzi na totalnego śmiecia!


wtorek, 17 kwietnia 2012

Ostatnia szansa Kaczyńskiego.

   „Jak  informuje  TVN  24  Jarosław  Kaczyński  w  wywiadzie  dla   "Jeden  na  jeden"  zapowiedział,  że  wystartuje  w  wyborach  prezydenckich  w  2015  roku.  - Jestem  pod  naciskiem  partii,  zmieniłem  zdanie  -  przyznał  prezes  PiS.  Wcześniej  Kaczyński  zapowiadał,  że  nie  ma  zamiaru  ubiegać  się  o  prezydenturę”.   Wróćmy  na  chwilę  do  przeszłości.  Obiecał  kiedyś,  że  nie  będzie  premierem,  gdy  brat  zostanie  prezydentem  –  nie  dotrzymał  słowa.  Obiecał  odejście  z  polityki  i  oddanie  pałeczki  „młodszym,  jeżeli  kolejne  wybory  PiS  zostaną  przegrane  –  nie  dotrzymał  obietnicy.  Obiecał  nie  startować  w  kolejnych  wyborach  prezydenckich  –  nie  dotrzymał  obietnicy.  Gdy  się  jest  prezesem  partii  politycznej  -  można  do  woli  rzucać  słowa  na  wiatr  i  traktować  ludzi  jak  stado  owiec,  zmuszając  ich  do  posłuszeństwa  wiedząc  doskonale,  że  wszyscy  przywykli  do  jego  mataczenia.  Wyborcy  PiS  oczywiście  są  zachwyceni  pomysłem  swojego  guru,  wierząc  w  jego  moc  i  licząc  oczywiście  na  kolejną  „wygraną”.  Jak  widać  masochizm  prezesa  udziela  się  również  wyborcom.

   Wyborcy  PiS  zapomnieli  o  jednej  ważnej  rzeczy,  w  tej  chwili  Kaczyńskiej  będzie  musiał  stawać  przeciwko  człowiekowi  posiadającemu  najwyższe  poparcie  wśród  polityków.  Jak  widać  społeczne  nastroje  niewiele  znaczą  dla  płytkich  ambicji  Kaczyńskiego  skoro  próbuje  kolejnych  samobójczych  ruchów  politycznych.  Takie  zachowanie  prezesa  może  dowodzić  o  szerokim  mijaniu  się  z  rzeczywistością  i  życie  w  innym  świecie.  Takiego  poparcia  nie  mają  nawet  wszyscy  politycy  PiS  sumując  ich  wyniki.  Nie  wiem  czy  jest  masochistą  i  uwielbia  ból,  czy  też wierzy  w  swoją  siłę  na  podstawie  małego  poparcia  fanatyków.

   Prezes ma ponoć doskonałe relacje z ludźmi i to właśnie oni wpłynęli na jego decyzję, problem w tym, że jest to raczej szara masa, która nie szuka polityka tylko ojca narodu, coś jak Bierut i tym podobni.

   Prawdopodobnie  największym  bodźcem  do  udziału  w  wyborach  jest  deklaracja  Ziobry  o  startowaniu  z  ramienia  prawicy. Kaczyński  dokonał  szybkiej  kalkulacji  i  doszedł  do  oczywistych  wniosków,  albo  wystawi  kogoś  przeciwko  Z.Ziobrze  spychając  go  z  drogi  raz  na  zawsze,  albo  będzie  musiał  poprzeć  Ziobrę.  Niestety  jak  wszyscy  doskonale  wiemy  w  tej  chwili  nie  ma  w  PiS  człowieka,  który  mógłby  pokonać  Ziobrę.  Co  za tym  idzie  Kaczyński  musi  startować  żeby  ostatecznie  ukarać  krnąbrnego  ucznia.  SPZZ  będzie  musiało  stawać  na  uszach,  tańczyć  jak  im  wyborcy  nakażą,  zniżać  się  do  walki  poniżej  pasa,  wyciągnąć  każdą  możliwą  broń  żeby  dokonać  niemożliwego  i  pokonać  Kaczyńskiego.  Przykro  mi  panowie  polegliście  w  butach,  ta  misja was  przerosła  i  stajecie  się  już  przeszłością.

   Mając  66  lat  Kaczyński  będzie  musiał  po  raz  kolejny  pogodzić  się  z  okropnym  dla  niego  losem  i  przyjąć  kolejną  z  rzędu  porażkę,  nie  wiem  czy  to  wytrzyma  mając  tyle  lat  będzie  musiał  wreszcie  pomyśleć  o  dalekiej  przyszłości  i  zrobić  miejsce  innym.  Czy  to  realne,  nie  sądzę.  To  przecież  uparty  egocentryk,  któremu  wydaje  się,  że  zawsze  wszystko  wie  lepiej.

   Myli  się  ten  kto  sądzi,  że  Kaczyński  wzbudził  swoją  deklaracją  strach  u  swoich  przeciwników,  większy  strach  czują  raczej  ludzie,  którzy  będą  musieli  unieść  ogrom  zadań,  które  nawiasem  mówiąc  nie  zostaną  przecież  należycie  wypełnione,  co  za  tym  idzie  będą  już  dla  partii  tylko  zbędnym  balastem,  a  balast  przecież  wywala  się  z  tonącego  okrętu  na  samym  początku.  Wątpię  też  żeby  byli  chętni  ochotnicy,  kto  będzie  chciał wystawiać  na  takie  poniżenie?  Tylko  samobójca  lub  kompletna  ofiara  losu.  Prawdopodobnie  będzie  to  selekcja  naturalna,  czyli prezes  wybierze  osobiście  wśród  osób,  które  w  jakiś  sposób  mu zagrażają  albo  po  prostu  za  nimi  nie  przepada,  w  ten  sposób  da  im  sygnał  żeby  się zmienili.  Przecież  nie  będzie  dyscyplinował  swoich  ludzi  w  inny  sposób,  jeszcze  się  biedacy  rozpłaczą  przed  mediami. 

czwartek, 17 listopada 2011

TW Jar w operacji "Klon"

„Warszawa, dnia 18 grudnia 1981 r. Notatka z rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim (dalej Jar) przeprowadzonej w ramach operacji KLON w dniu 17 grudnia z polecenia kierownictwa służbowego.

Zgodnie z zatwierdzonym planem działań operacyjnych w stosunku do figuranta Jar, po rozmowie prowadzonej przez Wydz. IX Dep. III MSW, J. Kaczyński ponownie został zatrzymany przez grupę realizacyjną i doprowadzony do KSMO. Rozmówca był kompletnie zaskoczony i zdezorientowany. Uporczywie wyjaśniał, że był na rozmowie w MSW i został zwolniony, sugerował, że musiała nastąpić pomyłka, że zapewne chodzi nam o jego brata bliźniaka Lecha. (…)

W sposób bardzo zdecydowany zażądałem, aby określił czy będzie przestrzegał przepisy stanu wojennego, w przeciwnym razie zostanie internowany, jednocześnie przedstawiłem wypełnioną już decyzję o internowaniu. Zażądałem podpisu na tej decyzji, że zapoznał się z nią.

Wywarło to na nim bardzo silne wrażenie, zmienił ton, widać było, że usilnie kalkuluje swoją sytuację. Zaproponowałem kawę, zgodził się. Dalej w luźnej rozmowie, odpowiadając na pytania, opowiedział o swojej działalności politycznej, m.in. o działalności w Biurze Interwencyjnym KSS KOR, pracy w filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku, tworzeniu Klubów Służby Niepodległości, działalności w zespole redakcyjnym „Głosu”. Wypowiedzi te potwierdzały nasze dotychczasowe rozpoznanie operacyjne. Zgodnie z przyjętą taktyką nie pytałem o szczegóły, w tym o rolę poszczególnych osób. (…)

Widząc jego załamanie kontynuowałem rozmowę na neutralne tematy. Jar stopniowo uspokajał się. Zaproponowałem, byśmy rozpoczęty dialog kontynuowali w przyszłości. Jar odmówił, tłumacząc, iż oznaczałoby to współpracę z nami. Powróciłem do wcześniejszych argumentów, iż nie chodzi o informacje o jego znajomych, ale dialog dwóch dorosłych ludzi, którym na sercu leży troska o dobro naszego kraju.

Zapewniłem, że nie będę żądać zobowiązania o współpracy. Po dalszej rozmowie Jar w końcu zgodził się na kontynuowanie rozmów na neutralnym gruncie.

Przyznałem, iż jestem oficerem MSW, w KSMO występuję gościnnie, podałem numer telefonu i poprosiłem, aby przedstawił się imieniem i prosił Białostockiego. Umówiliśmy się na spotkanie 23 bm

Fragment innej notatki tego samego pułkownika SB:

„Wykorzystując sprzyjającą sytuację poruszyłem działalność grupy A. Macierewicza, tj. <prawdziwych Polaków> i obecności w niej osób narodowości żydowskiej tj. L. Dorna. Potwierdził, że L. Dorn jest Żydem, jednocześnie na moją złośliwą uwagę, że dziwne jest, iż Żydzi nie są chłopami czy robotnikami, odparł, iż są zdolniejsi od Polaków i dlatego plasują się w środowisku inteligenckim. Wywnioskowałem, że temat jest drażliwy i prawdopodobnie dotyczy go bezpośrednio.

J. Kaczyński od początku rozmowy był przekonany, że będzie internowany. Wielokrotnie podkreślał, że siedzieć nie chce. (…)

J. Kaczyński sprawiał wrażenie osoby mocno niepewnej. Bardzo często zasłaniał się przepisami prawnymi. Jego wygląd jest niedbały. Twierdził, że nie interesują go sprawy materialne, kobiety, np. nie zależy mu w przyszłości na założeniu rodziny. Ma flegmatyczne usposobienie, wygląd książkowego mola. Pozuje na myśliciela Solidarności. Mimo pewnej demonstracyjnej rezygnacji z życia, kariery, rodziny, stwierdzam, że jest osobą bardzo ambitną. Obruszał się, gdy mówiłem, że pozycja jego brata Lecha jest w Solidarności znacznie wyższa. (…)”


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,page,2,title,Teczki-Kaczynskich,wid,10104920,wiadomosc_prasa.html