czwartek, 31 maja 2012

Zatrzymano kilku znanych wyborców PiS.

   Ciągle słychać, że w kraju źle się dzieje, że opozycja zeszła do podziemia, prasie zamyka się usta a ludzie żyją w strachu i zaczynają robić w pory na widok służb rządowych, które bezprawnie i z determinacją niszczą ostatnich zasłużonych opozycjinistów. Jak się okazuje to nie żarty.
Ktoś postanowił wziąć się za jednych z najbardziej niebezpiecznych opozycjonistów i uciszyć ich na amen.


http://www.rp.pl/artykul/884180.html

37 osób, w tym nieformalny lider pseudokibiców Legii Warszawa Piotr S., ps. Staruch, zostało już aresztowanych ws. przemytu i handlu narkotykami. CBŚ zatrzymało w sumie 45 osób - w tym m.in. pseudokibiców Legii Warszawa i członków tzw. gangu Szkatuły

Ze wstępnych ustaleń prokuratury i CBŚ wynika, iż zatrzymani w latach 2008-2011 brali udział w przemycie narkotyków na terenie państw Unii Europejskiej, w tym Polski, i wprowadzaniu ich do obrotu. W sumie chodzi o 3,7 tony marihuany, ponad 500 kg amfetaminy, 300 kg kokainy i blisko 250 kg heroiny - poinformował podczas briefingu rzecznik warszawskiej prokuratury apelacyjnej Zbigniew Jaskólski.

Dodał, że prokuratorzy wystąpili do sądu z 42 wnioskami o areszt. Do środy przed południem sądy zdecydowały o aresztowaniu na trzy miesiące 37 osób, kolejnych pięć wniosków czeka na rozstrzygnięcie. W stosunku do dwóch pozostałych osób zastosowano poręczenie majątkowe. Wobec jednej z osób nie zastosowano żadnego środka zapobiegawczego.

Prowadzone przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie śledztwo dotyczy grupy przestępczej o charakterze zbrojnym związanej z postacią Rafała S., ps. Szkatuła, oraz innych grup przestępczych związanych m.in. z pseudokibicami Legii Warszawa określanymi jako "Teddy Boys 95". Według policji to jedna z najbardziej radykalnych bojówek "szalikowców" Legii.

Wśród aresztowanych jest Arkadiusz K., pseud. Chory. Ten bliski współpracownik Rafała S., ps. Szkatuła, miał odgrywać czołową rolę w międzynarodowym przemycie narkotyków. Arkadiusz K. był przeszłości postrzelony, jest częściowo sparaliżowany. - Miał orzeczenia lekarskie, że nie może brać udziału nawet w czynnościach procesowych. Był dość wygodnym reprezentantem, pełnomocnikiem 'Szkatuły' - powiedział Jaskólski.

Wśród aresztowanych jest także nieformalny lider pseudokibiców Legii Warszawa Piotr S., ps. Staruch. Jest on podejrzany o wprowadzenie do obrotu w maju 2010 roku kilograma amfetaminy. "Drugi zarzut dotyczy przygotowania do wprowadzenia pięciu kilogramów amfetaminy. W tej sprawie ten pan nie ma żadnej znaczącej roli" - powiedział Jaskólski."


Chciałbym a właściwie pragnę w tej chwili zobaczyć tylko jedno. Twarz a właściwie gębę senatora Romaszowskiego, w drugiej kolejności posłanki Kempy, chociaż ona poszła po rozum do głowy i przyznała się do błędu jakim było popieranie kiboli, Romaszewski niestety nie ma na tyle odwagi ani też honoru, żeby przyznać się do swojego błędu. Tak poza tym jak ten który twierdził, że Staruch to patriota jest w stanie patrzeć w lustro i nie zwymiotować, ta polityczna pokraka w życiu nie pojmie, że został wydymany w tradycyjny sposób przez kilku przestępców. Staruch to kolejny przykład ludzkiej ewolucji, która gdzieś zbłądziła, dla mnie to zwykły idiota, nie wiem jaki miał sens pchać się na okładki mając na zapleczu takie interesy robiąc z siebie polityczne popychadło, widać prochy już dawno wyżarły mu resztki mózgownicy. 

piątek, 11 maja 2012

Absurd głuchego telefonu.

  Jednak będzie wszczęte śledztwo w sprawie komórki „poległego” w błocie smoleńskim prezydenta. Jako podatnik nie zgadzam się na tego typu zabawy, dlaczego mam płacić za śledztwo, które prowadzi donikąd? Ktoś włączył telefon wielki mi halo, jak mili sprawdzić jego stan oraz do kogo należy? Oczywiście można to sprawdzić jedynie włączając go. Kolejna sprawa jak i kogo chcą ścigać w federacji rosyjskiej skoro to obce i nieprzyjazne terytorium i nasza jurysdykcja tam nie sięga. Dajcie to zadanie Macierewiczowi i niech się tym bawi, bo według mnie prowadzenia tak absurdalnego śledztwa mija się z celem.
   
   Trzeba też pamiętać, że nie miały prawa wyciec z tego telefonu żadne poufne dane, o ile można ufać komuś takiemu jak Lech Kaczyński i wierzyć w to, że nie dopuścił do łamania zasad bezpieczeństwa, co jest przecież bardzo prawdopodobne, zważywszy na jego brak kompetencji do tego stanowiska i marne umiejętności ze sprzętem elektronicznym mogę powiedzieć, że jakoś mu pod tym względem nie ufam. Jeżeli łamał zasady bezpieczeństwa to, jeżeli wyjdzie to w trakcie śledztwa czy wyborcy PiS przyjmą z pokorą wiadomość i uznają, że Lech Kaczyński był nieodpowiedzialnym prezydentem i dopuścił do rażących zaniedbań. Czy lud pisowski naprawdę nie zdaje sobie sprawę z tego, a zwłaszcza destruktor Macierewicz, że na tak wysokich stanowiskach ludzie łamią wszelkie zasady i szanse na to, że Rosjanie przejrzeli tylko wiadomości i książkę adresową są zerowe. Mam nadzieje, że późniejsze efekty śledztwa przyjmą w właściwy sposób i nie będą próbować zwalać znowu winę na Tuska. Kto wie, może zobaczymy wiadomość zatytułowaną „Ląduj dziadu”.

   Jeszcze bardziej ciekawi mnie książka adresowa tego telefonu, trzeba sobie przypomnieć wydarzenie z 2007 roku, gdzie pewien oligarcha „Krauze” zadzwonił do prezydenta i jak za czarodziejską różdżką mundurowe służby, które przybyły w celu aresztowania podejrzanego usunęły się z posesji, dzięki czemu Krauze mógł sobie bezpiecznie wyjechać za granicę skąd prowadził prawne negocjacje z prokuraturą. Czy jest więcej takich kolesi w telefonie?

   Cały szum zaszkodzi tylko PiSowi, a wyciąganie tak bzdurnego tematu jak telefon komórkowy, ma na celu tylko przeciągnąć to ciągłe zawodzenie nad tematem smoleńskim, który przecież nie może się wypalić.

środa, 9 maja 2012

Nie śmiej się bratku z czyjegoś wypadku.

"Jestem zadowolony, że wiele osób się skompromitowało"

   Najbardziej skompromitowany polityk od bieguna południowego do bieguna północnego, rekordzista przeróżnych wpadek cieszy się z wpadki innych polityków. Ujmuje sobie czy dodaje innym? Musiał się biedak czymś podnieć, tak niewiele ma z życia. No ale żeby nie widzieć własnych wpadek, które zdarzają mu się co chwila, to trzeba miech chyba obraz zamazany inną rzeczywistością, żyć w świecie alternatywnym, nie widzieć własnego odbicia i nie widzieć jakim się jest żałosnym pajacem. To chyba efekt uzależnienia się od mani wielkości na własnym punkcie i stawiania siebie na cokole, uwierzył chyba w swoją boską moc i naprawdę ma zamiar nas zbawiać. Dogmat nieomylności Kaczyńskiego znamy przecież nie od dzisiaj, wyznawców też już ma, brakuje teraz tylko pierwszego cudu. 
Chociaż jego życie to jeden wielki cud, bo jakim cudem taki wypierdek, któremu nic się w życiu nie udaje jest w stanie przetrwać w polityce, nie mogę tego pojąć? 
Z drugiej strony może to wina wyborców. Patałach i nieudacznik głosuje na nieudacznika.  

   My też będziemy się cieszyć z wpadek Kaczyńskiego, należy mu się. Biorąc pod uwagę jego ciągłe gafy niejeden może pęknąć ze śmiechu, nawet jego radość z innych polityków daje nam przecież kolejną okazję do zabawy z zakompleksionego zadufanego w sobie próżnego egocentryka, ja mam zamiar cieszyć się z jego głupoty, a wy? No dobra nie będę się śmiał, ponieważ musiałbym to robić na okrągło, śmiałbym się z tego jak jeździ samochodem, ale on przecież nie ma prawka, śmiałbym się z tego jak korzysta z bankomatu, ale on przecież nie ma konta w banku, śmiałbym się z jego żony, ale on przecież nie ma żony. Mimo wszystko i tak mam przecież wiele powodów do śmiechu. Wszystkie jego wystąpienie to występ kiepskiego kabaretu, za który występ nawet nie musimy płacić, robi to dla nas zupełnie za darmo.
Mam dziwne wrażenie, że jego ostatnie wypowiedzi można ocenić, jako bełkot niedołężnego umysłowo człowieka, któremu mózg odmawia już posłuszeństwa, pewnie będzie jeszcze gorzej i cieszę się z tego i chyba nie muszą pisać dlaczego napawa mnie to optymizmem.

   Na koniec cytat, który odnosi się do nadętego.
Zaraz na początku życia ktoś powinien nam powiedzieć, że umieramy. Może wtedy żylibyśmy pełnią życia w każdej minucie każdego dnia. Działaj!.....  - Michael Landon

niedziela, 6 maja 2012

Koniec PiS-u

   Poniżej wybrane fragmenty książki Michała Kamińskiego. Na tle tych ocen, można powiedzieć, że Kamiński wcale nie uwolnił się od wpływu PiS i nadal reprezentuje sekciarskie myślenie. Gdzieś tkwi w nim jeszcze mały Michał pupil prezesa i faworyt PiS-u do tańca z gwiazdami. jeszcze nie do końca wywietrzył ze swojej głowy resztki indoktrynacji sekty pisowskiej. W sumie wcale mu się nie dziwię, po co promować książkę samymi negatywami. Trafiłby swoją publikacją tylko do przeciwników Kaczyńskiego, którzy i tak nie potrzebuje tego typu za kulisowych informacji, wiedząc doskonale po latach obserwacji, jakim człowiekiem jest Kaczyński. Kamiński balansując pomiędzy dobrem i złem sprzedaje się jednej i drugiej stronie. Pewnie z przewagą sPiSkowców, oni są rządni każdej możliwej wiedzy na temat Kaczyńskiego, nawet tej negatywnej. Utrwala się w nich przekonanie, że prezes jest symbolem wrogiej nagonki, a Kamiński jest kolejnym zdrajcą agentem i wrogiem patriotyzmu.

   Czytelnik utożsamiający się z PiS nawet przez chwilę nie pomyśli o tym, że sam Kamiński ma w głębokim poważaniu, całe to polityczne towarzystwo i tak naprawdę jego książka to resztki jego pięciu minut. Kończy mu się etat w europarlamencie i zarazem polityczna kariera. Napisał tą książkę, żeby zarobić na tym, na czym potrafili najlepiej, czyli na wciskaniu ciemniej masie kitu. Kamiński jest dowodem na to, że Kaczyński otacza się ludźmi słabymi bez kręgosłupa pozbawionych skrupułów. Biedny prezes będzie musiał się teraz pilnować, żeby nie obnażać przed partyjnymi kolegami swoich słabości, bo znowu za jakiś czas pojawi się kolejny Kamiński jakich ma przecież wokół siebie tysiące i znowu będzie robił głupie miny do złej gry.


"Nie jest zarozumiały, absolutnie nie. W takich stosunkach, w których nie ma napięcia politycznego, jest wręcz przesadnie skromny. Jest wtedy ciepły i sympatyczny. Ale czasem coś w niego wstępuje. Nagle pojawia się w nim, co wielokrotnie widziałem, chęć upokarzania ludzi, nawet tych najbardziej wobec niego lojalnych. Jakby sprawdzał, czy są na tyle lojalni, że wszystko przełkną. Często się nad tym zastanawiałem. Zadawałem sobie pytanie, czemu on tak lubi bawić się z ludźmi, straszyć ich, robić tajemnicze miny, mówić, że są na ich temat dziwne informacje. Dawniej uważałem, że to jest mechanizm dyscyplinujący, zupełnie chory test na lojalność. Ale później doszedłem do wniosku, że tam musi być coś głębszego, że w nim jest chęć upokorzenia ludzi, bo to mu daje poczucie wartości. On sobie mówi: kurczę, upokorzyłem go, zgnoiłem, a on dalej przy mnie jest" - opowiada autor "Końca PiS-u"."
"Jeden z najbliższych współpracowników Jarosława i Lecha Kaczyńskich ujawnia, że podczas słynnego już spotkania przy winie prezydenta Kaczyńskiego z premierem Tuskiem wspólnie wypili pięć win. Na trzech, bo Kamiński również uczestniczył w tej rozmowie. "Sporo, ale taka historia zdarzyła się raz" - przyznaje."
"Przyszedłem do Jarosława do tej willi i jak wchodziłem, zostawiłem otwarte drzwi, przez które uciekł kot. I spotkanie się bardzo mocno opóźniło, ponieważ najpierw trzeba było odnaleźć kota. Ja wtedy traktowałem to jako pewne dziwactwo, że tu poważne spotkanie, a wszyscy biegają za kotem. Ale teraz, gdy sam mam w domu kota, gdy się do mnie wchodzi, słychać okrzyk 'uwaga na kota'".
""To wyjątkowo ponura postać. Jego pozycja w partii, a zwłaszcza jego wpływ na Adama Lipińskiego jest zdumiewający. Jarosław długo był wobec niego sceptyczny. Nie lubił go, uważał za niepoważnego. A ten ciężką pracą i robieniem kolegów w bambuko wypracował sobie pozycję. Pamiętam, że podczas kryzysu wokół traktatu lizbońskiego to Hofman razem z młodym Mariuszem Kamińskim z Białegostoku dość poważnie rozmawiali ze mną na temat budowy nowej partii. Wtedy byłem temu przeciwny. Po katastrofie smoleńskiej Hofman spiskował z Poncyljuszem. Niektórzy twierdzą, że robił to po to, żeby się wkupić w łaski prezesa, składając donos na spiskowców. Wiem to z tylu wiarygodnych źródeł, że nie ma powodów, żeby w to nie wierzyć". Taką wyjątkowo niepochlebną ocenę Kamiński wystawia Adamowi Hofmanowi."
""Często mam wrażenie, że Antoni Macierewicz pobiega sobie po sejmie, poopowiada niestworzone historie, później wraca do domu, odpala telewizor, otwiera sobie piwko i ma niezły ubaw, widząc, że ci wszyscy frajerzy w to wierzą. To jest zbyt inteligentny facet, żeby sam wierzył w te wszystkie brednie, które opowiada. Czasem wydaje mi się, że on po prostu to sobie starannie zaplanował, taką swoją rolę w polityce, bo jest elektorat, który takiego wymyślonego przez niego polityka potrzebuje. Ma niezwykle dobre mniemanie o sobie. Nie zdziwiłbym się, gdyby pod koniec życia, oby jak najdłuższego, napisał wspomnienia pod roboczym tytułem: 'Robiłem was w bambuko trzydzieści lat, a wy w to wierzyliście'".

czwartek, 3 maja 2012

Normalność

   Nie wszystkie rodziny ofiar Katyńskich są takimi hienami cmentarnymi jak Kaczyński czy cała partia PiS, wynika to oczywiście z mentalności i norm społecznych, z którymi dana osoba została wychowana.
Trzeba też pamiętać, że dla wielu z tych ludzi liczy się spokój i pamięć, w żadnym wypadku nie ma dla nich znaczenie interes partii i własny. Widać Czasami w szumie wypowiedzi, chaotycznych partyjnych wieców, wystąpień czy przemówień, zapomina się zaprosić od czasu do czasu kogoś normalnego, kogoś kto swoim przekazem przypomni nam o co w tym wszystkim chodzi.
Bo normalność ucieka nam pomiędzy bzdetami Macierewicza oraz Kaczyńskiego uwłaszczających się na Katyniu.

   Kilka dni temu Izabela S.Skąpska po ogłoszeniu wyroku w Strasburgu przypomniała ciekawą rzecz. W roku 2006 gdy zwróciła się do Kaczyńskiego i rządu PiS o pomoc w finansowaniu prawników w procesie. NIE dostała ani grosza. Przypominała też Kaczyńskiemu, że sam proces nie ma na celu wyciągnięcia od Rosji pieniędzy, więc prezes powinien powstrzymać swoje zapędy i nie wypowiadać się w takim tonie. I słusznie. Katyń to nie jest sprawa tylko Kaczyńskiego, pozwala sobie na zbyt wiele roznosząc tylko brzydki smród.


"Izabella Sariusz-Skąpska: Dzień dobry pani, dzień dobry państwu.

Monika Olejnik: Co zmienia wyrok Trybunału Praw Człowieka?

Izabella Sariusz-Skąpska: Jeszcze raz usłyszeliśmy o Katyniu na forum międzynarodowym, a po raz pierwszy tak ważna instytucja powiedziała Katyń to zbrodnia wojenna.

Monika Olejnik: Tak powiedziała, ale jednocześnie jest bezsilna, bo Rosjanie nie chcą wydać dokumentów, bo Rosjanie nie chcą pokazać, jak wygląda śledztwo.

Izabella Sariusz-Skąpska: Tak, no ale to bezsilna nie jest tylko Europa, to jeszcze parę takich my znalibyśmy stron, które są bezsilne wobec Rosji. Ważne jest, że to znowu wybrzmiało głośno i byłam wstrząśnięta pierwszą reakcją Rosjan, którzy byli zadowoleni z wyroku, jak zadzwonili do mnie dziennikarze to spytałam ich z czego są tacy zadowoleni, dziennikarze rosyjscy, bo mówię to chyba powinniście się wstydzić, że powiedziano wam, że udajecie państwo demokratyczne, a nie spełniacie elementarnych wymogów tego państwa. Wezwani przez Trybunał mówicie mamy dokumenty, ale ich nie wydamy. Jeszcze jakbyście powiedzieli, że ich nie macie, bo na przykład zginęły, ale są, no więc o co chodzi.

Monika Olejnik: I co powiedzieli?

Izabella Sariusz-Skąpska: No zdziwili się troszeczkę, że ja w miejsce radości widzę powód do wstydu i taki był moment zawahania. Może oni po prostu tak do końcu nie rozumieją sentencji takich wyroków.

Monika Olejnik: Czy sądzi pani, że dzięki temu wyrokowi jesteśmy bliżsi tego żeby poznać nazwiska morderców.

Izabella Sariusz-Skąpska: My każdego dnia jesteśmy bliżsi. Jakby w 89 r., jak po raz pierwszy byliśmy nad grobami mojego dziadka i moich bliskich w Katyniu, ktoś nam wtedy powiedział, że zniknie stamtąd ten granitowy, potworny obelisk z napisem, że dokonali tej zbrodni hitlerowscy siepacze, i że będziemy tam przyjeżdżali na polski cmentarz wojenny, to mimo, że jechaliśmy tam uskrzydleni po wyborach 4 czerwca, to byśmy po prostu w to nie uwierzyli. A te cmentarze mają już 12 lat, a w tym roku powstanie następny w Bykowni. Każdy dzień nas zbliża do prawdy i każdy dzień nas zbliża do ujawnienia wszystkiego.

Monika Olejnik: Ale czy sądziła pani, że Trybunał wyda bardziej zdecydowane stanowisko, że to będzie bardziej zdecydowane.

Izabella Sariusz-Skąpska: Ja się nie spodziewałam propagandowych fajerwerków. Myślę, że niektórzy się tego właśnie spodziewali. I Rosjanie wypuszczając tę kaczkę dziennikarską przed paroma dniami, odciągając naszą uwagę, właśnie przygotowywali opinię publiczną, że ach nie będzie tam fajerwerków, bo nie mogło być w dokumencie prawnym. Zresztą, wie pani, to jest 60 stron, a my znamy tak naprawdę trzy zdania.

Monika Olejnik: Ale jest ważne zdanie, zdanie mówiące o tym, że rodziny były poniżane przez Rosjan, przez śledczych.

Izabella Sariusz-Skąpska: To jest ważne z danie. Ważne, wie pani, jest to, że Trybunał Strasburski przyjął ten pozew, ważne jest to, że te rodziny zostały wysłuchane. Ja przypominam, że to jest garstka rodzin, która przeszła samotnie tę drogę, samotnie w tym sensie, że indywidualnie, bo skargi do Strasburga składa się indywidualnie. Organizacja, którą reprezentuję, jako organizacja nie jest w stroną w tym sporze, bo być nie mogła. Natomiast ludzie, którzy zdecydowali się przejść drogę w Polsce, w Rosji, doszli do Strasburga, wykazali się ogromną determinacją i z tego, co słyszę z mediów, chcą iść dalej.

Monika Olejnik: A dlaczego pani nie składała skargi.

Izabella Sariusz-Skąpska: Ja, jako wnuczka swojego dziadka i mój ojciec, jako syn swojego ojca nie składaliśmy tej skargi, aczkolwiek na początku tej drogi byliśmy. Mój ojciec był jedną z tych osób, które na terenie rodzin katyńskich w całym kraju zainicjował akcję do wojskowej prokuratury rosyjskiej takiej fali zapytań, gdzie są dokumenty, właśnie indywidualnych. Potem z tej grupy ponad 200, blisko 300 osób, zdecydowało się na ten krok, na przejście tej całej drogi osób kilkanaście. Mój ojciec wtedy już został prezesem Federacji Rodzin Katyńskich i jako pełniący funkcję nie mógł przejść tej drogi, bo to jak gdyby były dwa różne sposoby działania w sprawie Katynia.

Monika Olejnik: Izabella Sariusz-Skąpska jest gościem Radia ZET, czy sądzi pani, że można zmienić mentalność rosyjską, bo to co się dzieje, to jest nieprawdopodobne, przecież ta zbrodnia wydarzyła się ponad 70 lat temu, a Rosjanie wszystko ukrywają, umorzyli śledztwo w 2004 roku, czy sądzi pani, że to śledztwo zostanie wznowione po wczorajszym orzeczeniu Trybunału. Bo to, że została nazwana zbrodnia, zbrodnią wojenną, to jest właściwie ocenne, prawda.

Izabella Sariusz-Skąpska: To jest ocenne, to jest powiedzenie głośno, to jest takie uderzenie pięścią w stół, mimo że być może ten stół jest chroniony jakąś miękką tkaniną, jak to w sądzie, ale Rosja nie lubi słuchać tego z innych ust niż polskie. Bo to łatwo jest na terenie międzynarodowym powiedzieć, że to tylko Polacy mają jakiś taki antyrosyjski gen i bardzo często na zachodzie słyszymy coś takiego, no bo to są w zasadzie takie sąsiedzkie porachunki, może byście się wreszcie dogadali jakoś. Tu nie ma się co dogadywać, tutaj w grę wchodzi historia. Czy Rosjanie mogą się zmienić, oni się zmieniają. Tylko oni się nie zmieniają od góry, tylko od dołu i to jest jedyna szansa na zmianę. Jeśli w Katyniu przychodzą na polski cmentarz wojenny i widzą indywidualne tabliczki epitafijne to pytają, a dlaczego po naszej stronie takich nie ma, na co my mówimy, no to chyba jest wasz problem. I w 2010 roku, w muzeum, w tak zwanym Memoriale przy Katyniu pokazano pierwsze kilkaset nazwisk. Rosjanie tam przychodzą i płaczą, widząc ten nazwiska, bo znajdują swoich bliskich i oni wiedzą, że to jest droga, drogą jest to, co robi Memoriał. Oni już zgromadzili miliony takich nazwisk. I tu jest problem. My jesteśmy drobnica z punktu widzenia Rosji, jakieś 22 tysiące wobec milionów, o co wy się w ogóle czepiacie?

Monika Olejnik: No właśnie Władimir Putin nie był wstrząśnięty zbrodnią katyńską, Władimir Putin był wstrząśnięty tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku, ale jak do tej pory nie mamy skrzynek, jak do tej pory nie mamy wraku i znowu jesteśmy bezradni.

Izabella Sariusz-Skąpska: No tak, ale jak pani wie bardzo nie lubię w jednym zdaniu łączyć zbrodni katyńskiej i katastrofą smoleńską.

Monika Olejnik: Ja mówię o mentalności.

Izabella Sariusz-Skąpska: Tak, mentalność tak, ale mentalności no my nie jesteśmy znowu nauczycielami całego świata, my też łatwym narodem nie jesteśmy. Tydzień temu, w śniegu byłam i w Smoleńsku i w Katyniu i pani koledzy, dziennikarze mówili, jak tu wspaniale i spokojnie, dobrze, że nie jesteśmy tam, w kraju. No to nie jest też model na jakieś wzorcowe zachowanie w chwilach podniosłych. W Katyniu nikt nikomu nie śpiewał „Sto lat” po prostu.

Monika Olejnik: No właśnie, 10 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu śpiewano „Sto lat, odbyła się feta na cześć dyrektora Radia Maryja, Antoniego Macierewicza, który prowadzi zespół parlamentarny badający katastrofę smoleńską, śpiewano „Sto lat”, czy to jest, jaki to jest właściwie moment w historii Polski, po tych dwóch latach od tej strasznej katastrofy.

Izabella Sariusz-Skąpska: Żenujący i dlatego ja w takiej chwili jestem gdzie indziej. Po prostu w życiu bym nie uczestniczyła w takich pochodach. Ale wie pani co, 10 kwietnia to jest tajemnica mojej rodziny, to jest gdzieś tam w środku, to jest te 96 rodzin, które chcą to przeżywać. Ja myślę, że ważniejsze dla mnie jako prezesa Federacji Rodzin Katyńskich było to, że kwiecień to jest w ogóle wspomnienie tego, że 72 lata temu strzelano w katyńskim lesie, w lesie w Charkowie, w lesie Miednoje, w lesie w Bykowni, że my po prostu robimy wszystko żeby ta pamięć o tych pojedynczych ludziach przetrwała. Myśmy mieli dużą uroczystość 12 kwietnia w Muzeum Wojska Polskiego, gdzie pokazujemy sylwetki tych ludzi, jak wyglądali, jak grali w tenisa, jak brali dzieci na ręce. Potem jest konferencja prasowa i pierwsze co ja słyszę – co ja sądzę, co Rosjanie mówią o Katyniu. No na miły Bóg, ja nie mogę naprawdę dzisiaj się zastanawiać nad tym co rosyjskie media przez dwa dni mówią o Katyniu, jeśli ja od 2009 roku pracuję nad ekspozycją w Muzeum Katyńskim.

Monika Olejnik: Tak, ale z drugiej strony też nie można się wyłączyć, kiedy słyszy się to co mówi Jarosław Kaczyński, prezes Jarosław Kaczyński, że 10 kwietnia 2010 roku był zamach, pani się wtedy wyłącza, nie chce pani tego słuchać?

Izabella Sariusz-Skąpska: No, ja się generalnie wyłączam, jak mówią przedstawiciele partii politycznej, bo gdyby mówił przedstawiciel którejś z ofiar to tak, ale tutaj mówi szef partii politycznej.

Monika Olejnik: Ale jest też rodziną.

Izabella Sariusz-Skąpska: No to jak zacznie mówić jako rodzina, to niech przestanie być prezesem partii. Jednak albo, albo, tu nie bardzo się da połączyć te dyskursy dlatego, że to wtedy robi się jednak doraźne, to wtedy się robi w określonej atmosferze i po prostu no nie, to są dwie różne rzeczy. A poza tym, wie pani co, ja 7 kwietnia lądowałam na tym lotnisku, tym samym Tupolewem, w większości z tą samą załogą, z tymi samymi wspaniałymi dziewczynami, stewardesami, ja bym dzisiaj tam poleciał tym drugim Tupolewem, bo po prostu na moich oczach, w tamtym roku i na oczach 200 osób z rodzin katyńskich wylądował prezydent Miedwiediew, w tym roku byliśmy tam też, naprawdę to nie jest kwestia zamachu. Ja brzozę widziałam w czerwcu i co, a podobno brzozę posadzili teraz, jak ja słyszę te informacje, powstrzymuję się żeby wprost nie powiedzieć brednie, to muszę się zamknąć, muszę się wyłączyć, muszę wyłączyć wszystkie media i powiedzieć dość. Zwłaszcza, że ja już się spotykam od ludzi, na ulicy, w sklepie, do znajomych, którzy mówią – wyłączamy się. Proszę pamiętać, że jak ludzie się tak zaczną wyłączać to w końcu nie usłyszą ważnych przekazów.

Monika Olejnik: Tak, ale 32 proc. badanych uważa, że i Polacy i Rosjanie coś ukrywają w sprawie tej katastrofy, także to się przekłada na myślenie po tych dwóch latach, coraz więcej osób wierzy w zamach.

Izabella Sariusz-Skąpska: No tak, ale pani wie, że był taki polityk, który mówił, że jak się kłamstwo powtarza to stanie się prawdą i jakoś specjalnie nie przeszedł do historii jako bohater jakiegokolwiek narodu. Myślę, że ludzie się jednak otrząsną, jeszcze trochę i zaczniemy wszyscy, którzy jesteśmy związani z katastrofą smoleńską być postrzegani jako natręci, my was mamy dosyć, nie może tak być.

Monika Olejnik: Dziękuję bardzo Izabella Sariusz-Skąpska, prezes Federacji Rodzin Katyńskich była gościem Radia ZET, dziękuję pani bardzo.

Izabella Sariusz-Skąpska: Dziękuję pani."