poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Koszmar Kaczyńskiego.

"Jarosław Kaczyński mówił w TVP Info, że "jedyną teorią, która tłumaczy katastrofę smoleńską, to jest teoria wybuchu i zamachu"

   Ciekawie skąd on ma takie koszmary, bo na pewno jest to wiedza, która posiadł w wyniku rzeczowego dokładnego śledztwa. Koszmar jego życia nie polega na tym, że stracił brata i nie potrafi sobie tego wytłumaczyć. Ten koszmar polega na tym, że musi dzielić się swoim koszmarem z innymi nieskończoną ilość razy doprowadzając swój stan do permanentnych zaburzeń stanu emocyjnego robiąc z siebie publicznie kompletnego idiotę.

   Gdyby ten człowiek posiadał jakikolwiek instynkt samozachowawczy zdałby sobie sprawę z tego, że nie da się ciągle mówić o smoleńsku w temacie polityki tak żeby nie wystawiać się na ciągłą śmieszność, powoduje to zmęczenie towaru, zanik współczucia ciągnącego się w nieskończoność. Jedyną rzecz, jaką wprowadza PiS oraz Kaczyński do polityki to: paranoje, teorie spiski, awanturnictwo, nienawiść, oraz zniechęcenie ludzi do zwierząt z gatunku hien.

   Ta ciągła promocja zamachu smoleńskiego będzie kosztowała Kaczyńskiego kolejne przegrane z rzędu wybory, tego jestem pewny i tego można się spodziewać w kolejnych latach. To nie jest tania wróżba z ciasteczka, tylko chłodna kalkulacja. Skoro w poprzednich dwóch wyborach nie doszło do sprzedania tematu wyborcom to, dlaczego coś się ma teraz nagle zmienić? Nie widzę ku temu żadnego sensownego powodu.

   Kaczyński pieprząc ciągle o zamachu chce sprowokować Tuska do emocjonalnej reakcji, licząc oczywiście na ciągniecie tematu w mediach strzelając ciągle tą samą amunicją. Tusk powinien stanowczo unikać tematu smoleńskiego, nie jest w tym temacie stroną, a jako jeleń na celowniku Kaczyńskiego strzelającego na oślep, dałby się wciągnąć w prymitywne zagrywki człowieka pozbawionego honoru.

   Kolejne pieprzenie Kaczyńskiego o strachu Rosjan czy Tuska to przecież konsolidacja paranoi oraz projekcja nienawiści do każdego, kto nie z nim. Rosja nie wykazuje dobrej woli w rozwiązaniu zagadki katastrofy, jednak nie będzie się bać paranoika. Dla Rosjan taki człowiek jak Kaczyński to prezent i dar rusofoba ośmieszającego się w każdym możliwym miejscu.

   Ciekawe też, co zamierza w związku z odkryciem zamachu zrobić prezes razem z całym PiS. USA za atak na WTC dokonało inwazji na kilka krajów, przeczołgali biednych talibów przez wszystkie tamtejsze góry i pustynie krzewiąc demokrację oraz trzebiąc szeregi biednych pasterzy. Liczę na to, że Kaczyński ma plan działania inwazji na Rosję, potem oczywiście plan ścigania Putina i pozostałych zamachowców i jak Tome Lee Jones w ściganym, będzie z uporem bulteriera ścigał wszystkich zamachowców z równą zawziętością, co bohater filmowy.

   Byłbym mocno zawiedziony gdyby zamiast zemsty doszło tylko do skargi na europejskim plenum, w Watykanie czy też do wujka sama, a na koniec głośne groźby i zawodzenie w trakcie wycieczek ulicznych. Genetyczni patrioci mają to do siebie, że nie mają nic poza gębą frazesów i obelg, z którymi obnoszą się w każdym możliwym miejscu, gdy przychodzi do działania, chowają ogon pod siebie. 

piątek, 27 kwietnia 2012

środa, 25 kwietnia 2012

Zamach debili.

Maciej Lasek: Dzień dobry pani, dzień dobry państwu.


Monika Olejnik: Tylko 16 proc. badanych ma zaufanie do raportu Jerzego Millera, jak pan myśli dlaczego tak mało i dlaczego tak wiele osób wierzy w to, że to był zamach 10 kwietnia.


Maciej Lasek: Szkoda, że nie został zrobiony sondaż ile osób przeczytało nasz raport z załącznikami, plus materiał, który został wydany miesiąc później, czyli protokół z załącznikami wojskowymi. Razem to jest prawie półtora tysiąca stron. W tym raporcie jest krok po kroku bardzo wyraźnie opisane co doprowadziło do tej katastrofy. Jeżeli byśmy, jeżeli rozmawiamy z osobami, które mają inne zdanie pierwsze pytanie jest takie: czy przeczytał pan, pani raport i ten raport czy zrozumiał.


Monika Olejnik: Ja myślę, że doktorzy, którzy się zajmują, profesorowie, którzy się zajmują tą sprawą, eksperci Antoniego Macierewicza czytali ten raport i oni twierdzą, że nie było zderzenia z brzozą, że były wybuchy na pokładzie samolotu, dwa wybuchy.


Maciej Lasek: Trudno mi polemizować z taką teorią, gdyż eksperci, którzy są przywoływani przez zespół parlamentarny pana posła Antoniego Macierewicza nie mieli dostępu do tych materiałów, na których myśmy pracowali. Informacje zawarte w tym raporcie są doskonale skorelowane ze wszystkimi dowodami, które udało się uzyskać.


Monika Olejnik: Ale czy eksperci, panie doktorze, czy eksperci Jerzego Millera byli w Smoleńsku, badali brzozę.


Maciej Lasek: Tak, oczywiście. Mamy zdjęcia tej brzozy, mamy zdjęcia, w którym są elementy skrzydła samolotu wbite, mamy zdjęcie skrzydła, które, tego elementu, który odpadł po zderzeniu z brzozą, i który wpadł w taki zagajnik, o ile dobrze pamiętam brzozowy, w innym miejscu i te ślady wszystkie wprost mówią, jak doszło do tej katastrofy.


Monika Olejnik: Samolot TU 154 nie uderzył w brzozę i nie złamał o nią skrzydła. Uderzenie w brzozę nie mogło się stać przyczyną odwrócenia się, upadku i katastrofy samolotu, oraz śmierci wszystkich pasażerów – tak twierdzą eksperci Antoniego Macierewicza. Jedna z eksplozji miała miejsce mniej więcej w połowie długości lewego skrzydła, spowodowała wielkie, lokalne zniszczenia, w efekcie rozdzielając skrzydło na dwie części.


Maciej Lasek: Nawet oględziny szczątków przeprowadzone przez członków naszej komisji na miejscu zdarzenia nie wykazały żadnych śladów możliwości wystąpienia tego typu zjawiska, o którym tutaj piszą eksperci pana posła Macierewicza. A drugi wybuch, jak słyszałem, miał rozerwać kadłub. W jaki sposób można to udowodnić? Choćby poprzez analizę rejestratora. Rejestrator, jak już wcześniej wspomniałem w jednym z wywiadów, rejestruje między innymi nadciśnienie w kabinie. Jeżeli byłby wybuch nadciśnienie zostałoby zarejestrowane. Nic, nie ma żadnej anomalii w rejestracji tego parametru, który by spowodował, który by wskazywał na jakieś nienormalne, niewłaściwe działania, niezwiązane z tą tragiczną końcówką lotu.


Monika Olejnik: Czyli jednoznacznie państwo wykluczyli zamach, tak.
Maciej Lasek: Wykluczyliśmy jednoznacznie zamach na podstawie oględzin szczątków samolotu, na podstawie analizy rejestratorów parameterów lotu, na podstawie również ekspertyzy przeprowadzonej na zlecenie prokuratury wojskowej, wykonanej przez Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii, gdzie materiały do przeprowadzenia tego typu badań na wykluczenie środków trujących, promieniotwórczych, wybuchowych zostały zebrane przez specjalistów, nie członków naszej komisji, przez Żandarmerię Wojskową i pracowników tego Instytutu.


Monika Olejnik: Wczoraj Jarosław Kaczyński powiedział, że samolot, który uderzył w budynek WTC nie został pozbawiony skrzydeł. I co na to doktor Maciej Lasek.


Maciej Lasek: Samolot, który uderzył 11 września w budynek World Trade Centre można powiedzieć był latającą bombą. Miał bardzo dużo paliwa w zbiornikach. Było to, można powiedzieć natychmiast po starcie, na jakiej podstawie można twierdzić, że samolot, który zderzył się z żelbetonową konstrukcją wysokiego wieżowca zachowuje swoje skrzydła. Tam nie nastąpiło odcięcie tego budynku, tej części konstrukcji tylko nastąpił wybuch paliwa i pożar. Pożar, który spowodował naruszenie trwałości konstrukcji, co w efekcie spowodowało zawalenie tego budynku.


Monika Olejnik: Przeczytam dalej, raport Antoniego Macierewicza: „Charakter zniszczeń TU 154, w tym znacznie rozrzucenie jego szczątków na obszarze ponad jednego hektara wyklucza by doszło jedynie do awaryjnego lądowania, gdyż żadne awaryjne lądowanie samolotu tego typu w terenie zadrzewionym, niezależnie od tego, jak nieudane i pod jakim kątem nie mogłoby spowodować aż takiego rozczłonkowania konstrukcji”.


Maciej Lasek: No i tu mamy do czynienia z kolejnym niezrozumieniem faktów i niezrozumieniem fizyki tego zjawiska. Samolot nie lądował awaryjnie, samolot zderzył się z przeszkodą, obrócił się prawie o 180 stopni i w pozycji plecowej zderzył się z dużą prędkością, 270 kilometrów na godzinę – z ziemią. To jest nieuchronnie prowadzi do zniszczenia konstrukcji i w takim przypadku niestety, z bardzo dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, do śmierci wszystkich osób, które znajdują się na pokładzie takiego samolotu. Mówię ogólnie, gdyby ten samolot lądował, tak jak tutaj wskazują w swoich opinia, próba lądowania awaryjnego, czyli, czyli co – nie obraca się, nie uderza, próbuje lądować przed lotniskiem – być może uszkodzenia byłyby zdecydowanie mniejsze, ale nie w tym przypadku. Musimy pamiętać o jednej rzeczy, ten samolot, wbrew temu co się nam próbuje wmawiać, znalazł się na wysokości poniżej wysokości lotniska dużo wcześniej, zanim zderzył się z brzozą. Rosjanie dali zgodę na zniżanie tylko do stu metrów. A samolot znalazł się parę metrów pod, tak jakby powierzchnią lotniska, kilka metrów nad ziemią.


Monika Olejnik: Dlaczego?


Maciej Lasek: Załoga cały czas kontrolowała lot. Seria błędów w wyszkoleniu, seria błędów popełnionych w danym locie, odwracanie uwagi załogi od czynności i moim zdaniem nieracjonalna decyzja o lądowaniu na lotnisku, na którym warunki atmosferyczne są pięciokrotnie niższe, widzialność jest pięciokrotnie niższa niż minimum umożliwiające lądowanie na tym lotnisku, to jest wystarczająca przyczyna do, niestety, tragicznego końca tego lotu.


Monika Olejnik: Chcieli lądować, czy chcieli sprawdzić?


Maciej Lasek: W naszym raporcie stwierdziliśmy, że chcieli podejść do wysokości stu metrów, niestety błędy w wyszkoleniu, błędy w metodyce wykonania takiego manewru doprowadziły, że odejście na drugi krąg zostało zainicjowane zbyt późno, niewłaściwie i w efekcie doprowadziło do, tak jak mówię – zejście na małą wysokość, zderzenie z pierwszymi przeszkodami terenowymi wcześniej niż brzoza, które są udokumentowane w naszym raporcie ...


Monika Olejnik: A trzeba też pamiętać o tym, że Rosjanie wprowadzali Polaków w błąd.


Maciej Lasek: Rosjanie podawali niewłaściwe informacje dotyczące położenia samolotu na ścieżce i na kursie i to żeśmy w naszym raporcie wskazali.


Monika Olejnik: I to była jedna z przyczyn katastrofy.


Maciej Lasek: Nie, to nie była jedna z przyczyn katastrofy, to był jeden z czynników, który mógł zaburzać percepcję pilota. Ale pilot, chciałem tutaj bardzo wyraźnie podkreślić, nie ma prawa zejść poniżej wysokości stu metrów, wysokości barometrycznej nad poziom lotniska, nie ma prawa, to jest przepis, który...


Monika Olejnik: To co, pilot chciał się zabić?


Maciej Lasek: Pilot popełnił błąd. Pilot popełnił błąd. W naszym przypadku, żeśmy wskazali, po odczycie zapisów kokpitu, voice recordera, że pilot zareagował dopiero, zresztą z opóźnieniem, po przekroczeniu wysokości stu metrów, ale radiowej wysokości, tam przed lotniskiem jest przeniżenie terenu, dlatego w takiej fazie lotu nie stosuje się odczytu tego wysokościomierza, czyli radiowysokościomierza, dlatego, dlatego żeby nie można było zostać wprowadzonym w błąd przez ukształtowanie terenu. Wysokościomierz barometryczny podaje poziom rzeczywisty nad lotniskiem.


Monika Olejnik: A chciałby pan się spotkać z ekspertami Antoniego Macierewicza?


Maciej Lasek: Ja się spotykam z wieloma ekspertami, którzy racjonalnie podchodzą do badania tego wypadku. Eksperci zespołu Macierewicza nie należą do tej grupy. Jeżeli pomija się oczywiste fakty w jaki sposób doszło do tego wypadku, jeżeli pomija się obciążenia skrzydła samolotu w końcowej fazie i ich wpływ na to, jak może zostać urwane skrzydło, to dyskusja na tym poziomie moim zdaniem, nie ma sensu.

Monika Olejnik: Dużym grzechem komisji Jerzego Millera jest to, że państwo uznali, że gen. Błasik był w kokpicie, był gen. Błasik w kokpicie czy nie?


Maciej Lasek: Według naszych ustaleń dowódca sił powietrznych był w kokpicie w końcowej fazie lotu, czyli od momentu, w którym zostało zgłoszone, że pokład jest gotowy, czyli wszyscy pasażerowie są na swoich miejscach, zapięci w pasach, jest to elementarz bezpiecznego wykonywania lotu i nagle pojawiają się osoby postronne w randze generała, generałów, co potwierdza...


Monika Olejnik: Ilu ich było?


Maciej Lasek: Myśmy mieli pewnego rodzaju wątpliwości, nie wiedzieliśmy do kogo osoba postronna w kokpicie może wypowiadać pewne słowa – mechanizacja skrzydeł służy do, bo przecież nie lotnik, to może mówić nie lotnik do lotnika. Eksperci Instytutu ZENA wskazali, że to mogą być, to może być większa liczba osób postronnych, to mogą być osoby postronne w kokpicie, co zresztą miałoby, wyjaśniałoby pewne wątpliwości zarówno zawarte w ekspertyzie wykonanej przez MAK, jak i w ekspertyzie wykonanej przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne, czy Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która na nasze potrzeby również wykonywała badania zapisu czarnych skrzynek. I teraz popatrzmy sobie na jedną rzecz. Mamy kogoś kto wchodzi do kokpitu, gdzie załoga wyraźnie nie reaguje na to, że weszły osoby postronne, czyli są to na pewno osoby wyższe rangą, wyższe stopniem od załogi, którym załoga – można powiedzieć – zdaje relację, tak, JAK-owi się udało, im się udało, no my będziemy próbowali. Następnie słychać rozmowy niewiązane z lotem, a w tym czasie załoga jest bardzo mocno obciążona przygotowaniem do podejścia do lądowania. Dyskusja na temat dowódca sił powietrznych był, nie był, ma tutaj drugorzędne znaczenie, ponieważ nasza komisja nigdy nie powiedziała, że dowódca sił powietrznych, wbrew temu, co napisali Rosjanie, że wywarł jakąkolwiek, bezpośrednią presję na ten lot.


Monika Olejnik: Presję, ale pisali państwo o pośredniej presji.


Maciej Lasek: O pośredniej presji związanej z misją, ze spóźnieniem, z obciążeniem generalnie tym zadaniem.


Monika Olejnik: No, ale Kraków stwierdził, że nie ma głosu generała...


Maciej Lasek: Że nie rozpoznał głosu.


Monika Olejnik: Że nie rozpoznał głosu gen. Błasika.


Maciej Lasek: A w pozostałych przypadkach stwierdził, że z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że są to głosy dowódcy załogi, drugiego pilota, technika, nawigatora, lub innych niezidentyfikowanych osób, z dużym prawdopodobieństwem każda z tych ekspertyz i to może być, ja bym chciał żeby to było dobrze zrozumiane, jako badacz wypadków nie odrzucam żadnych dowodów. I dla mnie równorzędnym dowodem jak dowód wykonany przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne, czy ekspertów z Krakowa, jest również ekspertyza MAK. Żadna z tych ekspertyz nie wyklucza obecności osób postronnych w kabinie wtedy.


Monika Olejnik: Ale jednocześnie państwo popełnili błąd, bo powiedzieli państwo, że to jest głos, ktoś rozpoznał z komisji głos gen. Błasika.


Maciej Lasek: Tak, oczywiście. Gdybyśmy tego nie rozpoznali tego głosu, to byśmy tego nie napisali. Ale z drugiej strony, jeżeli pani...


Monika Olejnik: A dlaczego nikt nie chce się przyznać do tego kto rozpoznał głos gen. Błasika.


Maciej Lasek: Ale już wyraźnie to powiedzieliśmy. I następnym pytaniem byłoby dlaczego, kto wymyślił to, że samolot zszedł na wysokości 10 metrów, 5 metrów, dwóch metrów nad poziom lotniska, kto był autorem teorii zderzenia z brzozą, kto jest autorem teorii czy informacji o tym, że silniki pracowały do końca, tak możemy to ciągnąć w nieskończoność. Proszę mi wierzyć wypadek samolotu TU 154 nie wzbudza żadnych kontrowersji w środowisku ludzi zawodowo parających się badaniem wypadków lotniczych na świecie. My mamy swoje kontakty z ludźmi, z którymi pracujemy na co dzień. Sprawa jest ewidentnie prosta, jasna, jest typowym wypadkiem kontrolowanego zderzenia z ziemią. Ma to swoją nazwę.


Monika Olejnik: Ale czy to była brawura?


Maciej Lasek: Należałoby się cofnąć zdecydowanie wcześniej. To co opisaliśmy w raporcie, odejście kolejnych instruktorów, szkolenie kolejnych pilotów i dowódców załóg na coraz niższym poziomie. Fałszowanie dokumentacji wyszkoleniowej pilotów, co podkreślił również raport Najwyższej Izby Kontroli, myśmy to napisali naprawdę delikatnie.


Monika Olejnik: A proszę powiedzieć, gdyby był ILS, to by nie doszło do tej tragedii?


Maciej Lasek: Gdyby był ILS byłaby, byłyby inne minima dla tego lotniska opisane, ale również minima pogodowe tego dnia, czyli warunki atmosferyczne, które powodowały, były niższe niż pierwsza kategoria dla podejścia na lotnisku oprzyrządowanym w ten system.


Monika Olejnik: A czy brali państwo pod uwagę taką teorię, że ktoś mógł jakimś systemem zmieniać dane załodze samolotu.


Maciej Lasek: Wszystkie?


Monika Olejnik: Tak.


Maciej Lasek: No jest to raczej nieprawdopodobne, wszystkie dane?


Monika Olejnik: W tej ostatniej fazie lotu tak żeby ich zmylić, jakiś system, nie wiem.


Maciej Lasek: Ale co moglibyśmy, znaczy jaki system – zmienić ciśnienie panujące atmosferyczne nagle, no nic nie wskazuje na to żeby nastąpiła nagła zmiana ciśnienia.


Monika Olejnik: Wysokości na przykład.


Maciej Lasek: W jaki sposób, mamy wysokość barometryczną, mamy odczyty wysokości barometrycznej, mamy odczyty wysokości radiowysokościomierza, wszystko się zgadza. Możemy porównać to na zasadzie analizy parametrów ruchu zapisanych w rejestratorach parametrów lotu, dokonując całkowania równań ruchu, tak to się chyba nazywa i to wszystko ze sobą współgra. TAWS, który niezależnie rejestruje pewne punkt w trajektorii to samo pokazuje, ale poza tym zapominamy ciągle o jednej rzeczy. W końcowej fazie lotu system, który miał za zadanie chronić przed takimi zdarzeniami, czyli system TAWS wielokrotnie, dramatycznie generuje komendy pull up, pull up, na to nie ma czasu, na taką komendę nie ma czasu na zastanawianie się, dobrze wyszkolona załoga wykonuje procedury go around, czyli odejście na drugi krąg, tutaj mamy kilkanaście sekund ignorowania tej komendy. Kilkanaście sekund ignorowania wcześniejszych komend, bierność załogi, tunelowanie poznawcze, jak to się nazywa w psychologii lotniczej, być może zafiksowanie na wykonanie misji, udowodnienie, że rzeczywiście warunki są tak słabe, być może, ale to było trudne podejście, podejście na nieoprzyrządowane lotnisko, tak naprawdę na dwie radiolatarnie, minima dla takiego podejścia dla załogi tego samolotu, to jest 120 metrów podstawy chmur i 1800 metrów widzialności poziomej. Pilot samolotu JAK, który wylądował wcześniej, o czym też zapominamy, że wylądował niezgodnie z przepisami, niezgodnie z prawem, nie dostał zgody na lądowanie, za coś takiego prawo lotnicze penalizuje tego typu działanie – kto świadomie łamie zasady ruchu lotniczego podlega karze pozbawienia wolności do lat pięciu, ale pilot mówi 200 metrów widać.


Monika Olejnik: A TU 154 dostał pozwolenie na lądowanie.


Maciej Lasek: Nie dostał pozwolenia na lądowanie. Padła komenda „pasadka dopełnitielna”, czyli kontynuuj podejście, ale zgoda zostanie ci wydana nie później niż w okolicach bliższej radiolatarnii. Nigdy nie padła zgoda na lądowanie na tym lotnisku. Ja myślę, że warto podkreślić jedną rzecz, mówimy, mówi się o zamachu, o wybuchach...


Monika Olejnik: No tak mówi brat prezydenta Lecha Kaczyńskiego.


Maciej Lasek: Tak się mówi, ale paradoksalnie kto miałby tego zamachu dokonać.


Monika Olejnik: Rosjanie.
Maciej Lasek: Jeżeli rosyjscy kontrolerzy 20 parę minut przed lądowaniem mówią warunków do przyjęcia nie ma, dwoma kanałami, najpierw poprzez samolot pasażerski jeszcze, który dokonał tak jakby przekazania tej informacji, potem przy pierwszym połączeniu jest 400 metrów – warunków do przyjęcia nie ma, a dowódca załogi podejmuje nieracjonalną w tym przypadku decyzję – spróbujemy podejść, jak nam się nie uda to odejdziemy na drugi krąg. Dowódca JAKa, który wylądował mówi: no wiesz tutaj jest kiepsko, tak można to nazwać, no nam się udało, możecie spróbować. Jak możecie spróbować! W jaki sposób, jak dowódca samolotu pasażerskiego, można powiedzieć, to że jest wojskowym to nie ma tutaj żadnego znaczenia, może powiedzieć w takich warunkach „możecie spróbować podejść, jak wam się nie uda to odejdziecie na drugi krąg”. Następnie znowu, ten sam dowódca samolotu mówi „Arek teraz widać dwieście”, kontroler mówi możecie się zniżać, ale nie niżej niż sto metrów, od stu metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg i ostatnia komenda, która padła niestety już trochę za późno, ale w tych warunkach, kiedy sprzęt, którym dysponowała grupa kierowania lotami w Smoleńsku był sprzętem przestarzałym, starym, wskazaliśmy wiele błędów w tym, mówi „uchadi na wtoroj krug”, odejść na drugi krąg, a tu się nic nie dzieje, to po co nam do tego wszystkiego zamach.


Monika Olejnik: No dobrze, prof. Baden, który nie został dopuszczony do sekcji zwłok twierdzi z kolei, że na podstawie tych zdjęć, według niego sześć osób mogło się uratować.


Maciej Lasek: Chyba na podstawie statystyki, a nie na podstawie niczego innego, ponieważ zdjęcia nie zostały, zdjęcia ofiar nie zostały nigdzie opublikowane, za wyjątkiem kilku bardzo drastycznych zdjęć, które wyciekły do internetu, jeszcze ze strony rosyjskich.


Monika Olejnik: No na podstawie porozrzucanych szczątków samolotu.


Maciej Lasek: Mogło się sześć uratować, statystyka mówi ile osób może się uratować z katastrofy lotniczej, ale wszystko zależy od tego w jakiej konfiguracji i z jaką prędkością ten samolot zderza się z ziemią. W pozycji plecowej, pod takim kątem, szanse były znikome, moim zdaniem zerowe.


Monika Olejnik: Prof. Kleiber proponuje żeby byli międzynarodowi eksperci, którzy by zbadali.


Maciej Lasek: Według jakiego klucza byśmy mieli dobrać tych ekspertów. Już abstrahuję od podstawy prawnej do takiego badania. Czy strona rosyjska, ja słyszałem taką wypowiedź w jednej z rozgłośni radiowych i to była osoba prowadząca ten program, może rzeczywiście trzeba powołać taką komisję i jest pytanie dlaczego, no bo jak będzie komisja międzynarodowa to Rosjanie dadzą wszystko, czego nie dali. Na jakiej podstawie, gdzie jest podstawa prawna, kto może tego zażądać – ONZ, Unia Europejska? No, nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. A jeżeli międzynarodowy zespół ekspertów wykaże, bo na tych faktach trudno jest wydać inną opinię niż myśmy wydali, że przyczyny wypadku są właśnie takie, albo, że tak powiem jeszcze bardziej dla nas dramatyczne, to będziemy szukali kolejnego zespołu ekspertów, który poprze jednak tezy, które nie mają żadnego poparcia w faktach? Z tak przekonanymi osobami do pewnej tezy nie ma sensu dyskutować. Kiedyś, ktoś powiedział, że jeżeli wielu w coś uwierzyło bez dowodów, jakże byśmy mieli to dowodami obalić.


Monika Olejnik: A czy Rosjanie nie powinni w ogóle zamknąć lotniska, jak była taka pogoda?


Maciej Lasek: Według przepisów dotyczących lotnictwa wojskowego tak. I błędem było, że nie zamknęli lotniska, nie zakazali lądować załodze samolotu IŁ-76, który podchodził. Natomiast przepisy, zasady wykonywania lotów w przestrzeni Federacji Rosyjskiej, analizowaliśmy bardzo dokładnie te wszystkie dokumenty, które udało nam się z dużym trudem zgromadzić, ale które kompletnie opisywały ten system prawny. W przypadku obcych statków powietrznych lądujących na lotniskach wojskowych, czyli lotniskach nieopisanych, niepublicznych można powiedzieć, jest zapis dostępny dla wszystkich załóg, wszystkich samolotów wykonujących loty do Rosji. Ostateczną decyzję za start i lądowanie podejmuje dowódca statku powietrznego.


Monika Olejnik: I jeszcze na koniec, brzoza to miękkie drzewo, tak miękkie drzewo nie może urwać skrzydła samolotu.


Maciej Lasek: Myślę, że brzoza jest decydowanie twardszym drzewem niż pokrycie samolotu, czy okrycie skrzydła samolotu TU 154, przenoszące złożony układ naprężeń, końcówka skrzydła cały czas była obciążona siłą aerodynamiczną, momentem skręcającym to w jakiś sposób trzeba przenieść. Jeżeli niszczymy poszczególne fragmenty konstrukcji, nawet jak nam ta brzoza się ułamie na końcu, to jednocześnie siły aerodynamiczne i momenty, które działają na tą końcówkę skrzydła dokonują dzieła, dokończają to dzieło, niszczenia tego skrzydła. No do znudzenia możemy przypominać coś takiego, że no popatrzmy...


Monika Olejnik: Tak jak mówią ci eksperci, że są wstrząsy, słyszeli wstrząsy świadczą o tym, że był wybuch.


Maciej Lasek: Nie słyszeli wstrząsów w jaki sposób mogli słyszeć wstrząsy, jeżeli nie został opublikowany zapis audio.


Monika Olejnik: Nie, no słyszeliśmy to, przecież końcówkę rozmów słyszeliśmy.


Maciej Lasek: No tak i na jakiej podstawie można twierdzić, w którym miejscu znajduje się samolot? Te wstrząsy, na które powołują się tak zwani eksperci, żeby być ekspertem trzeba mieć wiele lat doświadczenia i być uznanym w tym zakresie, ale na które powołują się osoby, które mówią były wstrząsy, tak, były związane z uderzeniem o kolejne przeszkody terenowe, o cieńsze brzózki wcześniej, które zostawiły ślad na konstrukcji samolotu i o tą dużą brzozę, która dokonała procesu destrukcji.


Monika Olejnik: Żałuje pan, że pan był w tej komisji?


Maciej Lasek: Żałuję, że w ogóle taka komisja musiała być powołana, to tutaj nie ma w ogóle dwóch zdań.


Monika Olejnik: Dlaczego?


Maciej Lasek: No bo jakby nie była powołana, jakby nie było katastrofy, nie byłby powołana.


Monika Olejnik: A, no tak, w tym sensie, jasne.


Maciej Lasek: Natomiast jestem dumny, że mogłem współpracować z takimi ludźmi, którzy odrzucając nawet uprzedzenia między wojskowymi a cywilami, byliśmy jak to mówi młodzież z różnych Matrixów ściągnięci, natomiast jednogłośnie doszliśmy do tych samych wyników. Wspieraliśmy się wzajemnie na każdym etapie tego badania i zrobiliśmy bardzo dobrą pracę, aby taka katastrofa nie wystąpiła w przyszłości.


Monika Olejnik: A czy korzystali państwo ze zdjęć, nie wiem, przekazanych przez Amerykanów na przykład?


Maciej Lasek: Korzystaliśmy ze wszystkich zdjęć które komisja, w których posiadanie komisja weszła. Nie mogę mówić o wszystkich materiałach, natomiast musimy pamiętać, że bardzo olbrzymi materiał zdjęciowy został zgromadzony przez członków komisji, którzy byli, część była tego samego dnia, a duży zespół kolegów był następnego dnia na miejscu wypadku. Dokonaliśmy pomiarów rozrzutu szczątków, ale dokonaliśmy pomiarów też przeszkód terenowych, w które ten samolot uderzał. Te elementy, te drzewka, które były przed brzozą, które wprost udowadniają na jakiej wysokości znalazł się samolot, których wysokość skorelowana jest z wynikami badań rejestratorów, korzystaliśmy z bardzo dokładnych zdjęć satelitarnych, z materiałów, które udało się zgromadzić również dzięki osobom, które nie był związane z komisją, ale wykonywały zdjęcia, które im się wydawało, że może, może to nam w jakiś sposób pomóc. Na tej podstawie powstał raport.


Monika Olejnik: Ale przyzna pan, że przykre jest, że w świat poszedł raport Anodiny, w którym jest mowa o tym, że pijany generał był na pokładzie samolotu, naciskał i stąd taka sytuacja, a nie inna.


Maciej Lasek: Tak myślę, że to jest też efekt pośpiechu z tamtej strony, myśmy wielokrotnie zgłaszali chęć współpracy ze stroną rosyjską i napisania wspólnego raportu, który zostanie, który mógłby powiedzieć tak, mówimy jednym głosem rzetelnie zbadaliśmy tą katastrofę, oczywiście nie przekonamy osób, które będą przekonane do śmierci o tezie o zamachu, ale byłoby to zdecydowanie lepiej niż dwa, różne głosy. Natomiast prawo pierwszeństwa do badania tego wypadku i to też trzeba bardzo wyraźnie powiedzieć, miała strona rosyjska. Tam wydarzył się ten wypadek, na ich terenie i...


Monika Olejnik: Ale tam była głowa państwa, nasza.


Maciej Lasek: Strona rosyjska nie zadecydowała o tym, że przekaże nam badanie tego wypadku i mi nic na ten temat nie wiadomo. Natomiast też byśmy nie chcieli żeby strona rosyjska dokonała tak głębokiej wiwisekcji naszego systemu szkolenia pilotów wojskowych, wożących najważniejsze osoby w państwie, a myślę, że tutaj nie ma nikt wątpliwości, zwłaszcza po ostatnim raporcie Najwyższej Izby Kontroli, że stan ten był bardzo, bardzo zły, zdecydowanie niższy niż średniej klasy, znaczy poziom bezpieczeństwa był zdecydowanie niższy niż to co gwarantuje średniej klasy linia lotnicza cywilna.


Monika Olejnik: Jak pan słyszy codziennie o zamachu to co pan myśli?


Maciej Lasek: Że, że czasami mam dosyć wdawania się w dyskusje, bo to tak naprawdę zaburza nam normalną pracę. Wielokrotnie powtarzane kłamstwo staje się akceptowalną prawdą przez opinię publiczną. Może rzeczywiście popełniliśmy błąd, że nasz raport jest zbyt skomplikowany, zbyt trudny do przyjęcia, że tak naprawdę bardzo wiele osób tego nie przeczytało. Osoby, które przeczytały raport nie mają wątpliwości, ale przeczytały go ze zrozumieniem, spokojnie zadając pytania a dlaczego tak, a dlaczego inaczej, bez zakładania jakiejkolwiek tezy. Myśmy też podeszli do badania tego wypadku jak do białej kartki, wszystkie hipotezy są dopuszczalne. I przez piętnaście miesięcy pracy kolejne hipotezy były wykluczane.


Monika Olejnik: Czyli brali państwo też pod uwagę zamach.


Maciej Lasek: Braliśmy pod uwagę każdą przyczynę, która mogła doprowadzić do tego wypadku. Chyba zdaje sobie pani sprawę, że dla ludzi, którzy są związani z badaniem wypadków od wielu lat to są nasi koledzy z wojska, to są koledzy, którzy byli z cywila wciągnięci do tej komisji, katastrofa samolotu z głową państwa to jest bardzo, bardzo nieprawdopodobnie zdarzenie. Wszyscy spodziewalibyśmy się, że poziom bezpieczeństwa, poziom zapewnienia bezpiecznego wykonania lotu, poziom wyszkolenia załóg będzie najwyższy z możliwych. Czytaliśmy, kiedyś był publikowany w którejś z gazet wywiad z pilotem Air Force One i tam są najlepsi z najlepszych, a tutaj mamy do czynienia z załogą, która nawet nie jest w stanie wykonać poprawnie procedury odejścia na drugi krąg. Mamy do czynienia z załogą, która fałszuje dokumenty, mówiące jakie minima posiada, mówiące o tym, czy zostało wykonane sprawdzenie umiejętności pilotażowych. To koledzy z wojska, jako pierwsi wskazali, ta załoga nie miała prawa do tego żeby, do takich minimów. Tylko technik pokładowy miał prawidłowo nadane i ważne uprawnienia lotnicze. Wszystkie inne, zgodnie z przepisami wojskowymi, były nieważne.


Monika Olejnik: Czyli oni w ogóle nie powinni siedzieć w tym samolocie i prowadzić tego samolotu?


Maciej Lasek: Z formalnego punktu widzenia nie powinni znaleźć się w tym samolocie, ponieważ nie mieli ważnych dopuszczeń do wykonania tego lotu.


Monika Olejnik: Dziękuję bardzo, doktor Maciej Lasek był gościem Radia ZET.

sobota, 21 kwietnia 2012

Rydzyk

Jutro w Warszawie odbędzie się marsz w obronie TV Trwam, do którego przygotowania trwają już od dłuższego czasu. Ojciec Tadeusz Rydzyk walczy z KRRiT o umieszczenie swojej telewizji na cyfrowym multipleksie, czego mu odmówiono z powodu przekazania przejrzystych źródeł finansowania. Jak się okazuje, problem finansów jest bardzo poważny. Jak informuje portal Money.pl, imperium medialne o. Rydzyka ma 70 mln zł długów, a zyski nie wystarczają na ich pokrycie. Stąd zapewne zacięta walka o miejsce na multipleksie.

Portal Money.pl sprawdził finanse imperium medialnego z Torunia. Okazuje się, że jest ono zadłużone na 70 mln zł. Dlatego znalezienie się na multipleksie gwarantowałoby przetrwanie, bowiem zwiększyłby się zasięg telweizji oraz liczba widzów, co przełożyłoby się na zarabianie.

Jak dotąd fundacji Lux Veritatis udało się sprzedać zaledwie 300 tysięcy zestawów satelitarnych. W ciągu blisko 10 lat zarobiła na nich około 120 mln złotych. Roczne datki od wiernych widzów nie przekraczają 3 mln złotych. Biorąc pod uwagę, że roczny koszt utrzymania telewizji to ponad 15 mln złotych, uzyskane pieniądzenie starczają więc na przetrwanie. Teraz majątek fundacji to ponad 90 mln złotych, ale jak ujawniła KRRiT, zobowiązania Lux Veritatis wobec zakonu sięgają już ponad 70 mln złotych - wylicza Money.pl.

Rozgłośnia ujawniła jakiś czas temu w sprawozdaniu finansowym, że udało jej się zebrać 16 mln złotych. Dziś to może być więcej, jednak to i tak kwota, dość mizerna biorąc pod uwagę techniczny potencjał stacji. Jak policzył portal Money.pl, kolejny biznes zakonnika - telefonia komórkowa wRodzinie przynosi rocznie ponad 11,3 mln złotych. Przy braku większej promocji i przy takiej strategii CenterNetu, dzięki której pozyskano 164 tysiące abonentów, na prawdziwe kokosy z tego przedsięwzięcia, ojciec Rydzyk nie ma co liczyć. Starter w najbardziej katolickiej sieci w Polsce kosztuje 20 złotych, za telefon też nie płaci się co łaska, a konkretne 123 złote.

Także Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej, mimo rozbudowy i wzrostu liczby studiujących, WSKSiM pozostaje niewielką uczelnią. Zatrudniając około 65 wykładowców i pracowników, przy stosunkowo niskim czesnym, które w tym roku wynosi 1700 złotych za semestr, nie jest dochodowym przedsięwzięciem. Jak oszacowaliśmy przychody uczelni od studentów, zarówno z czesnego jak i z opłat za korzystanie z akademików, sięgnęły w ubiegłym roku ponad 2,3 mln złotych. By uczelnia zarabiała na siebie musiałaby kształcić rocznie co najmniej 700 studentów. Ojciec Rydzyk musi więc polegać na wiernych, którzy wspierają szkołę datkami.

Jutro marsz w Warszawie

W sobotę w Warszawie ma się odbyć marsz "w obronie demokracji i suwerenności", organizowany przez poznański klub "Gazety Polskiej". Jego celem ma być "obrona wolności słowa i żądanie przyznania miejsca na multipleksie dla TV Trwam".

Marsz rozpocznie się mszą świętą w kościele św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży. Następnie uczestnicy manifestacji przejdą przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i Belweder. W pochodzie będą maszerować m.in. politycy PiS i Solidarnej Polski, którzy podobnie jak stowarzyszenie Solidarni 2010, kluby "Gazety Polskiej" i społeczny komitet w obronie TV Trwam są w gronie organizatorów manifestacji.

Podczas marszu zaplanowane są dwa główne wystąpienia - przed KPRM ma przemawiać lider PiS Jarosław Kaczyński, zaś przed Belwederem szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.


Kaczy śmieć.

„- Lech Kaczyński był tak naprawdę jedynym znaczącym politykiem, w skali międzynarodowej, po tej stronie Łaby. Jedynym, który podjął podmiotową politykę. Wykorzystał sytuację Polski, która była jej ciężarem, a nawet przekleństwem, ale która także jest jej szansą. To znaczy pozycję kraju między Rosją a Niemcami, który dysponuje jakimś potencjałem, a perspektywicznie może dysponować potencjałem dużo większym. Działał tam, gdzie za jego prezydentury były szanse, czyli na Ukrainie, w Gruzji, w jakiejś mierze na Litwie…”

- Polityka prezydenta Kaczyńskiego na Ukrainie, Litwie i w Gruzji, gdzie dla swoich działań nie potrafił znaleźć mandatu Unii Europejskiej nie była porażką?

- Robił tyle, ile mógł. UE to gra interesów, partykularnych zysków danych państw i ich przywódców. Te interesy nie zawsze są wspólne, a wtedy nie liczy się siła argumentu, ale argument siły.


   To się nazywa projekcja umysłowa u człowieka, który nie potrafi realnie ocenić własnych szans w kolejnych wyborach. Ten człowiek próbuje wmówić ludziom coś, czego nikt z nas nie potrafi potwierdzić. Bo kto z nas powie na głos, że Lech Kaczyński był znaczącym politykiem i miał duże poważanie. Odpowiedź brzmi nikt tego nie powie, bo nikt nie chce wystawiać się na śmieszność, jednak Kaczyńskiemu to nie przeszkadza i za każdym razem, gdy otwiera kłamliwy dziób staje się po raz kolejny pośmiewiskiem. Zapytaj obojętnie, jakiego PiSowca żeby wymienił przykłady wymienione wyżej przez Kaczyńskiego bredni. Pisowiec najczęściej zamilknie, zwieje lub zwyzywa cię i tak zakończy się dyskusja, i próba udowodnienie jedynie słusznej racji, kolejne kłamstwa Kaczyńskiego przekonują mnie, że facet zaczyna pikować w swoich projekcjach coraz głębiej i lada moment naprawdę wyląduje w psychiatryku.

   Przecież nie ma innego wyjścia niż mówić o swoim bracie jak o wielkim człowieku, domaga się dla niego szacunku pomników i jeszcze trochę, i zaczną uznawać go za świętego, poziom absurdów w PiS stale rośnie i staje niebezpieczne dla społeczeństwa podburzając fanatyków do rozrób. Żeby było zabawnie 80% ludzi według http://kalkulatorpolityczny.se.pl/c/rocznica_katastrofy_smolenskiej_nastroje_spoleczne nie chcą obchodzić rocznicy smoleńskiej mają ją w głębokim poważaniu, każdy zajmuje się sobą a obojętność wobec tego musi nieźle drażnić głupca, któremu wydaje się, że na smoleńsku wjedzie do rządu. Tylko 11% jest na TAK co do obchodów rocznicy smoleńskiej. Czyli tyle wynosi ilość fanatyków w kraju pozostali przechodzą obok tego jak obok fanaberii żałosnego małego guignola.

   Problem Kaczyńskiego polega na tym, że nie może zniżać się do poziomu innych, ponieważ Kaczyński nie reprezentuje żadnego poziomu, niżej od jego poziomu jest już tylko przepaść, zwłaszcza w wszelkiego rodzaju kłamstwach, pomówieniach i innych perfidnych zagrywkach, nie może też ponieść swojego poziomu, ponieważ nie ma żadnej klasy. Kaczyński uważa, że ludzie mają krótką pamięć i nie zwracają uwagę na słowa i gesty. Może Tusk i każdy kto jest przeciwko Kaczyńskiemu to kanalie i zdrajcy, ale Kaczyński przy tych wszystkich ludziach wychodzi na totalnego śmiecia!


wtorek, 17 kwietnia 2012

Ostatnia szansa Kaczyńskiego.

   „Jak  informuje  TVN  24  Jarosław  Kaczyński  w  wywiadzie  dla   "Jeden  na  jeden"  zapowiedział,  że  wystartuje  w  wyborach  prezydenckich  w  2015  roku.  - Jestem  pod  naciskiem  partii,  zmieniłem  zdanie  -  przyznał  prezes  PiS.  Wcześniej  Kaczyński  zapowiadał,  że  nie  ma  zamiaru  ubiegać  się  o  prezydenturę”.   Wróćmy  na  chwilę  do  przeszłości.  Obiecał  kiedyś,  że  nie  będzie  premierem,  gdy  brat  zostanie  prezydentem  –  nie  dotrzymał  słowa.  Obiecał  odejście  z  polityki  i  oddanie  pałeczki  „młodszym,  jeżeli  kolejne  wybory  PiS  zostaną  przegrane  –  nie  dotrzymał  obietnicy.  Obiecał  nie  startować  w  kolejnych  wyborach  prezydenckich  –  nie  dotrzymał  obietnicy.  Gdy  się  jest  prezesem  partii  politycznej  -  można  do  woli  rzucać  słowa  na  wiatr  i  traktować  ludzi  jak  stado  owiec,  zmuszając  ich  do  posłuszeństwa  wiedząc  doskonale,  że  wszyscy  przywykli  do  jego  mataczenia.  Wyborcy  PiS  oczywiście  są  zachwyceni  pomysłem  swojego  guru,  wierząc  w  jego  moc  i  licząc  oczywiście  na  kolejną  „wygraną”.  Jak  widać  masochizm  prezesa  udziela  się  również  wyborcom.

   Wyborcy  PiS  zapomnieli  o  jednej  ważnej  rzeczy,  w  tej  chwili  Kaczyńskiej  będzie  musiał  stawać  przeciwko  człowiekowi  posiadającemu  najwyższe  poparcie  wśród  polityków.  Jak  widać  społeczne  nastroje  niewiele  znaczą  dla  płytkich  ambicji  Kaczyńskiego  skoro  próbuje  kolejnych  samobójczych  ruchów  politycznych.  Takie  zachowanie  prezesa  może  dowodzić  o  szerokim  mijaniu  się  z  rzeczywistością  i  życie  w  innym  świecie.  Takiego  poparcia  nie  mają  nawet  wszyscy  politycy  PiS  sumując  ich  wyniki.  Nie  wiem  czy  jest  masochistą  i  uwielbia  ból,  czy  też wierzy  w  swoją  siłę  na  podstawie  małego  poparcia  fanatyków.

   Prezes ma ponoć doskonałe relacje z ludźmi i to właśnie oni wpłynęli na jego decyzję, problem w tym, że jest to raczej szara masa, która nie szuka polityka tylko ojca narodu, coś jak Bierut i tym podobni.

   Prawdopodobnie  największym  bodźcem  do  udziału  w  wyborach  jest  deklaracja  Ziobry  o  startowaniu  z  ramienia  prawicy. Kaczyński  dokonał  szybkiej  kalkulacji  i  doszedł  do  oczywistych  wniosków,  albo  wystawi  kogoś  przeciwko  Z.Ziobrze  spychając  go  z  drogi  raz  na  zawsze,  albo  będzie  musiał  poprzeć  Ziobrę.  Niestety  jak  wszyscy  doskonale  wiemy  w  tej  chwili  nie  ma  w  PiS  człowieka,  który  mógłby  pokonać  Ziobrę.  Co  za tym  idzie  Kaczyński  musi  startować  żeby  ostatecznie  ukarać  krnąbrnego  ucznia.  SPZZ  będzie  musiało  stawać  na  uszach,  tańczyć  jak  im  wyborcy  nakażą,  zniżać  się  do  walki  poniżej  pasa,  wyciągnąć  każdą  możliwą  broń  żeby  dokonać  niemożliwego  i  pokonać  Kaczyńskiego.  Przykro  mi  panowie  polegliście  w  butach,  ta  misja was  przerosła  i  stajecie  się  już  przeszłością.

   Mając  66  lat  Kaczyński  będzie  musiał  po  raz  kolejny  pogodzić  się  z  okropnym  dla  niego  losem  i  przyjąć  kolejną  z  rzędu  porażkę,  nie  wiem  czy  to  wytrzyma  mając  tyle  lat  będzie  musiał  wreszcie  pomyśleć  o  dalekiej  przyszłości  i  zrobić  miejsce  innym.  Czy  to  realne,  nie  sądzę.  To  przecież  uparty  egocentryk,  któremu  wydaje  się,  że  zawsze  wszystko  wie  lepiej.

   Myli  się  ten  kto  sądzi,  że  Kaczyński  wzbudził  swoją  deklaracją  strach  u  swoich  przeciwników,  większy  strach  czują  raczej  ludzie,  którzy  będą  musieli  unieść  ogrom  zadań,  które  nawiasem  mówiąc  nie  zostaną  przecież  należycie  wypełnione,  co  za  tym  idzie  będą  już  dla  partii  tylko  zbędnym  balastem,  a  balast  przecież  wywala  się  z  tonącego  okrętu  na  samym  początku.  Wątpię  też  żeby  byli  chętni  ochotnicy,  kto  będzie  chciał wystawiać  na  takie  poniżenie?  Tylko  samobójca  lub  kompletna  ofiara  losu.  Prawdopodobnie  będzie  to  selekcja  naturalna,  czyli prezes  wybierze  osobiście  wśród  osób,  które  w  jakiś  sposób  mu zagrażają  albo  po  prostu  za  nimi  nie  przepada,  w  ten  sposób  da  im  sygnał  żeby  się zmienili.  Przecież  nie  będzie  dyscyplinował  swoich  ludzi  w  inny  sposób,  jeszcze  się  biedacy  rozpłaczą  przed  mediami. 

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Głos prokuratury ws. śledztwa smoleńskiego

PiSowcy mają krótką pamięć, więc trzeba będzie im to przypominać. 


Komunikat PG i NPW odnosi się m.in. do hipotez zespołu Macierewicza, a także do ogólnie przyjętych hipotez i teorii, których źródła nie są jednak wprost wskazane. - Pomimo przekazywania przez prokuraturę na bieżąco, w rozmaitych formach, wszelkich istotnych informacji na ten temat, dostrzec należy, że fundamentalne ustalenia tego postępowania przygotowawczego są pomijane w debacie publicznej. Sprzyja to tworzeniu rozmaitych hipotez, najczęściej nieodnoszących się do dowodów śledztwa. Powoduje to powstawanie w odbiorze społecznym fałszywego obrazu nie tylko stanu tego postępowania, lecz również nietrafnych ocen poziomu profesjonalnego prokuratorów je prowadzących - czytamy w komunikacie.

Śledczy wymieniają następnie podstawowe - ich zdaniem - zastrzeżenia kierowane pod adresem śledztwa, a które zdaniem prokuratorów są źle interpretowane. Pierwszy zarzut jaki wymieniają "braku dostępu prokuratorów do czarnych skrzynek Tu-154". - Informujemy po raz kolejny, że pomimo ich pozostawania (czarnych skrzynek - red.) na terenie Federacji Rosyjskiej zostały one poddane badaniom przez polskich biegłych. Polscy eksperci przeprowadzili zaplanowane czynności przy użyciu własnego sprzętu, stosując uznane przez nich za właściwe metody badawcze. W rezultacie tych prac Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie wydał ostateczną i kategoryczną opinię fonoskopijną dotyczącą rejestratora głosowego. Stwierdził w niej, że badany zapis nie nosi żadnych śladów ingerencji, bądź manipulacji. Treść tych zapisów prokuratura udostępniła opinii publicznej 16 stycznia bieżącego roku. Również badanie "czarnej skrzynki", rejestrującej parametry lotu oraz pracę urządzeń samolotu (rejestrator ATM QAR), dało biegłym podstawę do wydania opinii jednoznacznie wskazującej na autentyczność jej zapisów. Dostarczyło też szeregu precyzyjnych danych umożliwiających ocenę prawidłowości pracy urządzeń i instalacji samolotu. Informacje te są szczególnie istotne dla określenia przez biegłych w kompleksowej opinii końcowej przyczyn i okoliczności katastrofy - czytamy w komunikacie.

Prokuratorzy przypominają także, że eksperci z powyższego zespołu dokonali dokładnych badań i pomiarów wraku i szczątków samolotu.

Kolejnym zastrzeżeniem, które opisują przedstawiciele Prokuratury Generalnej i Naczelnej Prokuratury Wojskowej, jest kwestia zamachu. - Dokładnie rok temu prokuratura stwierdziła publicznie, że zgromadzony dotąd materiał dowodowy nie dostarczył podstaw do przyjęcia, by katastrofa była wynikiem zamachu. Kolejny rok śledztwa nie przyniósł jakichkolwiek ustaleń, które powodowałyby konieczność zmiany tego stanowiska. Stwierdzić trzeba, że uwadze opinii publicznej umknęła wielokrotnie podawana informacja, iż polscy biegli przy użyciu najnowocześniejszych metod sporządzili opinię fizykochemiczną. Badaniom poddano przedmioty osobiste i odzież ofiar katastrofy. Nie wykazały one śladów użycia jakichkolwiek materiałów wybuchowych - głosi komunikat.

Ta cześć odnosi się do pracy zespołu Macierewicza, bowiem prokuratorzy przypominają, że wobec tez zespołu o zamachu, śledczy wielokrotnie zgłaszali się o udostępnienie czy przekazanie materiałów, które są podstawą takich konkluzji. Prokuratorzy dodają, że owszem, dostali materiały, ale tylko te, które były prezentowane publicznie. Nie otrzymali natomiast żadnych wyliczeń czy metod badawczych, które umożliwiłyby merytoryczną weryfikację założeń m.in. o zamachu. - Niezależnie od tego należy zauważyć, że osoby, które dokonywały badań na rzecz zespołu, nie miały dostępu do pełnego materiału dowodowego, w tym do wspomnianych rejestratorów i wraku samolotu - dodają prokuratorzy we wspólnym oświadczeniu.

Kolejnym wątkiem jest kwestia ekshumacji trzech ofiar katastrofy (Zbigniew Wassermann, Przemysław Gosiewski i Janusz Kurtyka - red.). Prokuratorzy wyjaśniają, że ich przyczyną były wątpliwości w dokumentacji medycznej z sekcji zwłok przeprowadzonych w Rosji. Prokuratorzy przypominają, że ekshumacje potwierdziły następujące rzeczy: ofiary miały obrażenia typowe dla ofiar katastrof lotniczych; w dokumentacji medycznej z Rosji były nieprawidłowości. - Prokuratorzy oczekują na opinie dotyczące badań dwóch pozostałych ofiar. Wszystkie badania zostały przeprowadzone przez wysoko wykwalifikowanych, doświadczonych medyków sądowych, przy użyciu najnowszych dostępnych współczesnej medycynie metod i urządzeń. Profesjonalizm biegłych został publicznie doceniony przez jednego z pełnomocników rodzin obecnego przy przeprowadzaniu wszystkich badań - dodają Martyniuk i Rzepa.

Poza tym śledczy stwierdzają, że już w 2010 roku zdementowano wiarygodność nagrania z internetu, według którego miano strzelać do ofiar, które rzekomo miały przeżyć katastrofę. Przypominają także, że na miejscu katastrofy zabezpieczono odzież i przedmioty ofiar, które następnie przewieziono do kraju. Te z nich, które nie były poddane badaniom oddano już rodzinom. Pozostałe przedmioty (telefony, laptopy, nośniki pamięci i aparaty fotograficzne) po przebadaniu zostaną rodzinom zwrócone, co stanie się w "najbliższym czasie".

Ostatnie zastrzeżenie, które jest poruszone, dotyczy samego śledztwa. - Ponownie przypomnieć trzeba, że polska prokuratura prowadzi suwerenne śledztwo w oparciu o przepisy obowiązującego prawa. Podobne śledztwo w ramach własnych uprawnień toczy strona rosyjska. Nie było i nie jest możliwe utworzenie wspólnego zespołu śledczego z prokuratorami rosyjskimi, bowiem tamtejsze przepisy nie znają takiej instytucji. Całkowicie pozbawione racji jest zatem twierdzenie o "oddaniu śledztwa" stronie rosyjskiej. Przypomnieć należy, że w sprawie katastrofy białoruskiego samolotu Su-27 w 2009 r. w Radomiu to polska prokuratura prowadziła śledztwo - czytamy w komunikacie.

Na koniec prokuratorzy zapowiadają, że w miarę postępów śledztwa, prokuratura "będzie tak jak dotychczas wyczerpująco informowała o wszystkich istotnych nowych ustaleniach".

http://wiadomosci.onet.pl/katastrofa-smolenska,5096431,temat.html



niedziela, 15 kwietnia 2012

Smoleńsk się nakręca - IV

   „Smoleńsk się nakręca”, ledwie Kaczyński wypowiedział te słowa, ledwie skończyły się igrzyska pod pałacem 10 kwietnia, a już prawicowe hieny spoza PiS-u powtarzają w kółko Smoleńsk. Najpierw Dorn, potem Cymański i jeszcze na koniec Ziobro i Migalski. Oczywiście pomijają kłopotliwy temat zamachu, o którym ciągle ostatnio mówi Kaczyński. Najwidoczniej wyleczyli się już spod wpływu Kaczyńskiego i próbują powoli usamodzielnić się, nie boją się też świadomie mówić o tym głośno, wbrew oczywiście oczekiwaniom Kaczyńskiego, dla którego Smoleńsk to jego osobista porażka. SPZZ daje jednoznacznie do zrozumienia, że niczego nie wykluczają, „nie był to zamach, ale nie są tego pewni”. Według mnie w tym przypadku raczej nie chodzi o trzymanie się na dystans lub kreowanie własnej teorii, chodzi o oczywiście, aby utrzymać pozycje przeciwko PO i mieć odpowiednią amunicję do uderzenia w Tuska.

   W tym przypadku Kaczyński przynajmniej raz miał racje. Smoleńsk jest atrakcyjny dla każdego polityka, który chce uderzyć w rząd, siła uderzenia zależy już od zaangażowania danej partii. PiS ma w tym przypadku pierwszeństwo i najcięższą amunicję, SPZZ staje na drugiej linii frontu ze słabszą amunicją. Teraz zaczną się pewnie gryźć miedzy sobą o sukcesje.

   Według mnie w tej chwili SPZZ popełnia polityczne samobójstwo. Wszyscy, którzy uwierzyli w nową partię i nową ideę, to byli przeważnie ludzie, którzy chcieli odejść już od tematu Smoleńsk i zakończyć ten etap prowadzenia polityki. Wyraźnie widać, że SPZZ nie da prawicy upragnionego spokoju i nadal będą wszystkich nękać katastrofą smoleńską.

   Ktokolwiek z prawicy odejdzie wreszcie od choroby zwanej jazda na trumnach odda prawicy ogromną przysługę jednak na tą chwilę nie jest to SPZZ, oni poszli śladami swojego dawnego guru wierząc, że przyciągną w ten sposób niezdecydowanych, zapomnieli o tym, że nawet pomiędzy spiskowcami jest duża grupa ludzi, która nie podziela zdania Kaczyńskiego odnośnie zamachu i nie szukają żadnej zemsty. Za tą ostatnią wypowiedź Ziobry Kaczyński musiał przyjąć jako silny afront w stosunkach co zamyka Ziobrze drogę powrotną, zamyka też możliwość jakiekolwiek współpracy. Nikt, nawet żartem nie powinien przedstawiać sprawy Smoleńska jako wypadek, coś takiego w łepetynie Kaczyńskiego jest nie do pomyślenia.

   W niektórych rękach temat ten jest świetnym narzędziem żeby zamydlić ludziom oczy i odsunąć na tor boczny realne problemy, drugim atutem jest amunicja wycelowana w stronę rządu, amunicja ta wydaje się ślepa lub trafia na twarde kamizelki, skoro do tej pory największych szkód powoduje w szeregach prawicy a nie rządu czy PO. Może najwyższy czas przeładować!

sobota, 14 kwietnia 2012

Smoleńsk się nakręca - III

„- A o. Rydzykowi wybaczył pan za nazwanie pańskiej bratowej czarownicą, która powinna się poddać eutanazji? Dyrektor Radia Maryja przeprosił za te słowa?

- Proszę dać spokój z tego rodzaju prowokacjami. A to był ten moment próby. Ojciec Rydzyk po katastrofie smoleńskiej zachował się pięknie. Głownie dzięki Radiu Maryja i "Naszemu Dziennikowi" sprawa smoleńska nie została przez różne kanalie i "konfederację zdrady narodowej" zniszczona i zakopana. Nawet jeśli w przeszłości ojciec dyrektor mówił rzeczy, które łagodnie mówiąc nie cieszyły to, to jest teraz najważniejsze. Gdyby ktoś wcześniej nawet mocno atakował prezydenta, ale po katastrofie zachował się tak jak o. Rydzyk, to ja bym mu tych wcześniejszych rzeczy nie pamiętał. Bo to są momenty próby, a o. Rydzyk przeszedł przez czas próby pomyślnie. Wręcz zdał ten egzamin celująco.”

   Podejrzewam, że czołowi politycy PiS i jak, i ci bardziej inteligentni wyborcy, w tej chwili wstydzą się za swojego guru, który obraża ludzi słowami „kanalie” oraz „zdrajcy”. W ustach człowieka, który szczyci się honorem i patriotyzmem, nie wypada tego typu sformułowania, zwłaszcza gdy jednocześnie przedstawia się wiecznie, jako osobę pokrzywdzoną, atakowaną, gnębioną przez ciemne siły. Boisz się krytyki?! TO siedź gamoniu w domu i nie wychylaj się nekrofilu z nory. Na szacunek trzeba sobie zapracować czynami ewentualnie słowami. Kaczyński w żaden sposób nie wykazał się nigdy „czynami”. Jest wiecznym cieniem i niewidocznym żałosnym moralnym zerem, odnośnie jego wypowiedzi to przecież jest oczywiste, że stoczył się na samo dno rynsztoku i tylko taki język go kręci.

   Kaczyński zachowuje się jak smarkacz, któremu łobuzy podciągają na plecy wystające ze spodni gacie. Nabieram coraz większego przekonania, że ta ofiara losu całe życie potrafi tylko stękać i kwękać, jak to wszyscy go biją i gnębią. Taka szkolna i podwórkowa łamaga niezdolna do wyzbycia się pierwiastka małego chłopca skaczącego ciągle wokół spódnicy mamusi. Szukając ciągle litości oraz współczucia podniósł poprzeczkę dorzucając do tego katastrofę lotnicza i stratę brata. Na całym świecie ludzie w tragicznych wypadkach tracą bliskich, jakoś nikomu z nich nie przyszło do głowy, żeby w perfidny sposób obnosić się w każdym miejscu ze swoją żałobą , licząc na dalsze współczucie. 

   Prawica upada a mały chłopczyk pozostawiony w lesie ze swoim cierpieniem i głębokim bólem zaczyna coraz bardziej przypominać desperata goniącego resztkami sił za władzą. Zdecydowanie Kaczyński i PiS traci wszystkie szanse na powrót do rządzenia, jeżeli ludzie nie obudzą się z tego letargu, prawica fizycznie przestanie istnieć. Zostawiając za sobą głęboki lej.

   Jak wynika z wypowiedzi Kaczyńskiego - Rydzyk nigdy przeprosił jego brata za powyższą wypowiedź, w mniemaniu Kaczyńskiego to teraz wielki człowiek, który dzięki medialnej katastrofie odkupił swoje winy i staje po tej samej stronie. Tak naprawdę to wielkie mydlenie oczu, przecież wszyscy dobrze wiemy, że Rydzyk to około 2 mln głosów. Ziobro może je przejąć o ile Kaczyński nie będzie stawał przed Rydzykiem na baczność, tylko taka postawa gwarantuje Kaczyńskiemu utrzymywanie się na powierzchni, smutna to perspektywa, gdy ten mały niedopieszczony chłopczyk musi się poniżać do włażenia Rydzykowi w cztery litery.

piątek, 13 kwietnia 2012

Smoleńsk się nakręca - II

"Co do komisji to Zespół Macierewicza w zupełności wystarczy. A jak dojdę do władzy, to poproszę o pomoc Parlament Europejski. Myślę, że gdyby strona Polska zwróciła się do USA to również dostalibyśmy pomoc ze strony Amerykanów.”

   Epoka Smoleńska staje się nowym wymysłem prawicy, na prowadzenie nierealnej i przygniatająco płytkiej polityki zmierzającej do pomsty za przypadkowy wypadek, upajanie się zemstą i obrażanie ludzi nazywając ich zdrajcami czy kanaliami, to tylko bezmyślna rozpaczliwa gonitwa powrotu do władzy. Nie wiem dlaczego w tej pustej kaczej głowie, uroiła się myśl, że na smoleńsku koniu wróci do władzy, przyznał się już, że jest to jego koń i wystawi go do wyścigów na własnych zasadach. Na tym koniu, niestety daleko nie zajadą. Zacznijmy od tego, że szkapa cierpi na niedostatki w samym treningu i wyżywieniu. Teorie i tezy wyciągane z sufitu, to wszystko, co może przedstawić Macierewicz wraz z Kaczyńskim, dalej nie są w stanie się posunąć.

   Kaczyński zapomniał o tym, że jego kulawa smoleńska kobyła już dwa razy startowała w wyścigu o tytuł konia roku, nie poraziła swoimi wynikami, miała duże problemy z dotarciem do samej mety. Sam weterynarz w postaci poparcia społecznego również nie daje szans na większą karierę, czas uśpić konia i pozwolić mu odejść w niebyt.

   Kaczyński i Macierewicz kierują się zasadą, że insynuacje to przywilej idiotów, a że każdy idiota potrzebuje mas to musza teraz te idiotyzmy odpowiednio sprzedać. Robiąc z Lecha Kaczyńskiego męczennika i wielkiego człowieka zapominają, że był to prezydent z najgorszymi notowaniami, więc jego wielkość była raczej skromna, nikła i niewidoczna dla przeciętnego człowieka, za to fanatycy Kaczyńskiego mają już tak zagmatwane pole widzenia mgłami i spiskami, że racjonalne wyciąganie wniosków zostawili innym.

   PiS zwiększa w narodzie podział dzieląc ludzi na kanalie i zdrajców, drążąc coraz głębiej i z większą determinacją w poszukiwaniu emisji praw do smoleńska i dzielenie się wpływami politycznymi z tego przedsięwzięcia, jednak prawa też są zastrzeżone przez PiS, dla PiSu liczą tylko odbiorcy, odbiorcy nękani na okrągło igrzyskami smoleńskimi, nie wykazują oznak zmęczenia. Pragną coraz więcej i więcej chronicznego pieprzenia o katastrofie i wielkim prezydencie małego formatu, który ulicznych przechodniom kazał spieprzać! Tragedia przestała być wspólną narodową porażką przypadkowego wypadku, w sumie ciesz się z tego! Weźcie sobie wszystkie prawa do incydentu z 10 kwietnia zróbcie sobie nawet filmy, napiszcie setek książek,  a i tak nadal będziecie tupać w miejscu próbując wrócić do władzy. Los głupców jest na śmietniku.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Smoleńsk się nakręca - I

„- Czy zgadza się pan na propozycję Solidarnej Polski, która proponuje komisję obywatelską ws. katastrofy smoleńskiej?

- Solidarna Polska nieuczciwe chce się podpiąć pod sprawę Smoleńska. Najpierw chcieli się od tej sprawy odciąć, a teraz chcą wskoczyć na tego konia. Kiedy widzą, że Smoleńsk się nakręca, to naglę staja się gorącymi orędownikami tej sprawy.”


   Wyszło szydło z worka. Kaczyński traktuje Smoleńsk jak kartę przetargową w polityce i nie ma najmniejszego zamiaru dzielić się tym dobrem, jakie w cudowny sposób spadło mu nagle prosto z nieba, które jednocześnie daje mu moc zawładnięcia ciemnymi masami, i które posłuży mu do nękania swoich przeciwników, traktując katastrofę przedmiotowo i osobiście. W duchu patriotyzmu oraz współzawodnictwie stając się narodowym męczennikiem dał jasny i precyzyjny sygnał, żeby inni trzymali się z dala od wyjaśnienia jego życiowej traumy. Co za tym idzie, badanie przyczyn katastrofy na pewno będzie się ciągnęło w nieskończoność, a historie o sztucznych mgłach, bombach próżniowych, sabotażach, magnesach, agenturach i innych bzdur wymyślanych na poczekaniu przez Macierewicza to dopiero początek szopki smoleńskiej. 


    Pozwólmy im tkać węzeł gordyjski na smoleńską nutę, jak długo zapragną, rozwiązanie węzła w żaden sposób nie ułatwi PiSowi i Kaczyńskiemu życia, nie uszczęśliwi ich ani też nie da im spokoju, im wcale przecież nie zależy na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy, wszystkim tym krzykaczom chodzi tylko o wykorzystanie wypadku lotniczego. A im więcej splotów i węzełków tym więcej punktów zapalnych, w które mieszają się wyborcy PiS śledząc z uwielbieniem każde przedstawienie Macierewicza i Kaczyńskiego, im więcej niejasności i spekulacji tym więcej dziwolągów latających z transparentami i okrzykami. „Tu jest polska”, „chcemy prawdy o smoleńsku”, ” mord smoleński” i wiele innych propagandowych haseł zmierzających do zamydlenia ludziom oczu realnymi problemami. 

   Mogę już dzisiaj przyjąć każdy zakład na fakt, że jedynym efektem smoleńskiego spiskowego śledztwa, mam oczywiście na myśli wymysły Macierewicza, będzie ostateczny rozpad prawicy, skupiająca się tylko na igrzyskach smoleńskich. Nawet najbardziej fanatyczni wyborcy PiS z czasem będą musieli przejrzeć na oczy i dopuścić do świadomości informacje, że żyją tylko jednym tematem, nie dotyczącym ich osobiście. Draństwa Kaczyńskiego i Macierewicza w próbie powrotu do władzy na grobach tragicznie zmarłych nigdy się nie ziszczą, mając ludzi za idiotów, zwłaszcza własnych wyborców wmówią im każdą bzdurę pogłoskami i plotkami o zamachu smoleńskim bez dowodów na najgorszego prezydenta III RP.

   Groby smoleńskie stały się bardzo atrakcyjne, teraz bycie nekrofilem i cmentarną hieną jest na topie, nowa era w polityce od jakiegoś czasu zwana „epoka smoleńska” zbiera żniwo w pustych łepetynach domorosłych mścicieli, szukających zemsty za zwyczajny wypadek lotniczy, nie są w stanie pojąć faktu, że nikt normalny nie dokonuje zamachu na człowieka, który nie stanowi zagrożenia w polityce. Zera eliminuje się na drodze demarkacyjnych wyborów, a nie bombami czy sztucznymi mgłami.


http://m.onet.pl/wiadomosci/tylko-w-onecie,08mgp

środa, 11 kwietnia 2012

Katolicka trzoda.

Katolicka hołota, która w ten właśnie sposób czci pamięć zmarłych w katastrofie. 













Wersja wideo i audio 




poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Reaktywacja 10 kwietnia

   10 kwietnia plan PiSu na rocznice katastrofy smoleńskiej jest prosty. Od rana do wieczora ciche pojednanie się z ofiarami katastrofy na łonie duchowych wniesień, modlitwa, kwiaty i znicze, a na koniec przemówienie Kaczyńskiego. Z Węgier ma nadejść pomoc, czyli mały desant dodatkowych żałobników, jakbyśmy swoich mieli ciągle za mało, PiS chce w ten sposób umiędzynarodowić katastrofę i wcisnąć ją jako towar exportowy, Węgrzy przyjeżdżają w podzięce za poparcie Orbana. No i już jest śmiesznie i zabawnie. Ci ludzie nie są radykałami i fanatykami jak wyborcy PiS i nie zrozumieją dokładnie, co się dziej i w czym tak naprawdę biorą udział.
   
   Widok dzikiej trzody może przerazić naszych południowo- wschodnich sąsiadów, nie przywykli przecież do oglądania oszalałych z nienawiści modlących się jednocześnie wyznawców kultu jednostki z oborowymi manierami. Tego typu paranormalnych zjawisk nie mieli okazji oglądać u siebie nawet w okresie PRL. Teraz tu w centrum Europy zrobią powrót do przeszłości w wersji trójwymiarowej i do tego na żywo. To będzie dla nich jednocześnie lekcją poglądową i nauczką, żeby nigdy w życiu nie doprowadzili do takich sytuacji we własnym kraju. W sumie ludzie wychodzący z mszy odmawiający zdrowaśki nie powinni wzbudzać tak negatywnych emocji. Jednak jakoś w zeszłym roku ci ludzie nie wyglądali świętoszkowato i nie starali się przynieś chluby i chwały swojej wierze. O ile dobrze pamiętam nawet kościół w kraju prosił o oddzielenie wiary od wydarzeń smoleńskich i wcale się nie dziwie. Zachowanie żałobników przypominało wypuszczenie dzikusów na żer.
   
   Wszyscy orędownicy pokoju miłości do wiary, krzyża oraz dogmatów religijnych tuż po świętach wielkanocnych będą urządzać w centrum stolicy żenujący spektakl tańca na trumnach w rytm politycznych rytmów. Nie tylko zachwieją spokój mieszkańców stolicy, chcących spędzić świąteczny czas w gronie krewnych, lecz również zachwieją spokój całego kraju próbując przekonać innych, że tego pragną wszyscy członkowie rodzin tragicznie zmarłych. W rzeczywistości, udział w tym będą brać nieliczni, członkowie rodzin zmarłych a sama przedstawienie będzie miało odzew polityczny. Ledwo Kaczyński stwierdził w europarlamencie, że 10 kwietnia to był zamach, a już kilka dni później deklaruje start w wyborach prezydenckich, co tym razem wymyśli, żeby wykorzystać tragedię smoleńską?

    Tego nie będzie można nazwać nawet rocznicą upamiętniającą katastrofę smoleńską, to będzie raczej żałosna groteska mająca na celu dalszego podburzania społeczeństwa przeciwko sobie. W sumie w organizowaniu rocznicy przez środowiska PiS, Rydzyków, Pośpieszalskiego, Sakiewicza nie chodzi wcale, żeby próbować upamiętnić zmarłych, lecz o wskrzeszenie samej katastrofy na nowo.