piątek, 24 maja 2013

Macierewicz kłamie II

"Prof. Joseph R. Lakowicz z Uniwersytety w Georgii powiedział, że czuje się oszukany, że komisja Antoniego Macierewicza wykorzystała jego nazwisko w kontekście swojego śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Dziś szef zespołu mówi, że coś takiego nigdy nie miało miejsca. Wcześniej jednak polityk sam wspominał o ekspercie w rozmowie z Niezależna.pl.

We wtorek tokfm.pl ujawnił, że jeden z ekspertów zespołu Macierewicza ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej nie miał pojęcia, że jego nazwisko promuje ustalenia parlamentarnego zespołu. - Jestem wściekły. Czuję, że zostałem wystawiony, oszukany. Poproszono mnie o zgodę na spotkanie kurtuazyjne, a potem zostało to przedstawione, jakbym był zaangażowany w prace zespołu Macierewicza - powiedział prof. Joseph R. Lakowicz, ekspert od spektroskopii fluorescencyjnej z Uniwersytetu w Maryland.

Antoni Macierewicz, który w rozmowie z serwisem Niezależna.pl, w kontekście swojej wizyty w USA mówił, że tamtejsi naukowcy - w tym właśnie prof. Lakowicz - cieszą się, że ich praca przydała się członkom jego zespołu. - Podziękowałem Uniwersytetowi w Georgii, że prace wybitnych naukowców tego uniwersytetu tak bardzo są przydatne w badaniu tego dramatu. Oni, podobnie jak prof. Lakowicz, byli bardzo zadowoleni, że prace ich naukowców są tak bardzo przydatne do rozwikłania tragedii smoleńskiej - powiedział Macierewicz.

O powoływanie się na prof. Lakowicza ws. katastrofy smoleńskiej zapytaliśmy Antoniego Macierewicza. - Nigdy nie słyszałem, aby jakikolwiek mój ekspert powoływał się w kontekście katastrofy smoleńskiej na prof. Lakowicza - odpowiada poseł PiS. Zapytany przez nas, czy on również nigdy tego nie robił, odparł z całą stanowczością: - Ależ oczywiście, że nie."

- Jestem wściekły. Czuję, że zostałem wystawiony, oszukany. Poproszono mnie o zgodę na spotkanie kurtuazyjne, a potem zostało to przedstawione, jakbym był zaangażowany w prace zespołu Macierewicza - komentuje dla Tokfm.pl prof. Joseph R. Lakowicz z University of Maryland.
O łączeniu nazwiska prof. Lakowicza z działalnością zespołu Macierewicza jako pierwszy napisał nasz bloger Paweł Pisaniecki.

"Kilka dni temu oraz dziś portal Niezależna.pl opublikował artykuły, z których wynikało, że amerykańska podróż szefa parlamentarnego zespołu PiS ds. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej zakończyła się wielkim sukcesem. Sam poseł Macierewicz z nieukrywaną dumą i zadowoleniem opowiadał o wielkim zainteresowaniu tamtejszych naukowców sprawą wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, którą kręgi naukowe w Stanach Zjednoczonych nadal uważają za nierozwiązaną. Moją szczególną uwagę przykuł fragment, w którym Niezależna.pl oraz sam Macierewicz opowiedzieli o wielkim entuzjazmie i zaangażowaniu w sprawę katastrofy University of Maryland oraz jego naukowej elity" -pisze Paweł Pisaniecki.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,13956518,Naukowiec_z_USA__Jestem_wsciekly__czuje_sie_oszukany_.html#TRrelSST

My także skontaktowaliśmy się z prof. Josephem R. Lakowiczem. Zapytaliśmy go o to, jak dokładnie wyglądało spotkanie. Oto cała odpowiedź prof. Lakowicza:

"Jestem wściekły na te doniesienia. Spotkałem się z panem Macierewiczem w ostatniej chwili, na życzenie pana Nowaczyka. Myślałem, że pan Macierewicz chciał się ze mną spotkać ze względu na moją reputację. Był wtedy w drodze z Nowaczykiem do Waszyngtonu i przejeżdżali koło mojego domu, gdzie akurat pracowałem. To było krótkie spotkanie. Macierewicz podziękował mi za pracę Nowaczyka. Nie odpowiedziałem na to podziękowanie, ponieważ nie chciałem wprowadzić mojego współpracownika w zakłopotanie. Ale też nie wyraziłem w żaden sposób zadowolenia z zaangażowania Nowaczyka w działania Macierewicza. Szybko zmieniłem temat.

Powiedziałem Nowaczykowi, że to w żaden sposób nie jest związane z jego pracą. Nie akceptuję pracy Nowaczyka w tej sprawie, ale nie mogę kontrolować tego, co robi w swoim prywatnym czasie. Wcześniej już mówiłem mu przy kilku okazjach, że nie ma zgody na wymienianie mojego nazwiska, mojego laboratorium lub uniwersytetu w tej kwestii. Poinstruowałem go, żeby każdą dyskusję lub rozmowę rozpoczynał od tego, że to jest jego opinia, a nie uniwersytetu lub moja. Oświadczyłem to zdecydowanie, bez żadnych dwuznaczności, przy kilku okazjach.

Czuję, że zostałem wystawiony albo oszukany - zostałem poproszony o zgodę na spotkanie kurtuazyjne, a potem zostało to przedstawione, jakbym był zaangażowany w te prace. Nie wiedziałem, kim jest Macierewicz i jaka jest jego pozycja. Nie chcę mieć z tą sprawą nic wspólnego i upomnę Nowaczyka za to poważne naruszenie instrukcji, jakie dałem, i zaufania. Cenię swoją reputację naukową i nie chcę, aby została ona naruszona poprzez powiązanie mnie z tą sprawą. Proszę to wysłać panu Macierewiczowi, jeżeli on całą tę sytuację widzi inaczej.

Chciałbym, aby moje zaangażowanie w śledztwo zostało wymazane i sprostowane". Jak dodał, "praca prof. Nowaczyka w moim laboratorium nie jest związana z samolotami lub lotnictwem".







http://www.youtube.com/watch?v=R3EKRqFrSW8




To nie jest jedyny taki przypadek, ale gdybym miał wrzucać tu każde jego kłamstwo zabrakłoby mi czasu na życie, wiec podziwiajmy wtopę Macierewicza i zastanówmy się czy ten mitoman jest w stanie kogokolwiek przekonać do swoich łgarstw.

wtorek, 14 maja 2013

Macierewicz kłamie I

"Szok niedowierzanie nad Wisłą. Czy tak prawy człowiek jak poseł Antoni Macierewicz mógł posunąć się do kłamstwa i to w dodatku w sprawie Smoleńska. Na to wygląda!

Ale się porobiło! Jak ustalili dziennikarze śledczy tygodnika Newsweek amerykański uniwersytet Akron NIE finansował badań profesora Wiesława Biniendy dotyczących katastrofy Tu 154 w Smoleńsku. Tymczasem jeszcze nie tak dawno Antoni Macierewicz mówił coś zupełnie innego.

- Te badania kosztowały Uniwersytet w Akron blisko dwa miliony dolarów. Za to nie płaci polski podatnik, za to nie płaci polski rząd, za to płaci podatnik amerykański (...) Polski rząd uważa, że wkładanie w to pieniędzy nie ma żadnego znaczenia. Ale Amerykanie uważają inaczej i dlatego oni na to pieniądze asygnują. - mówił Antoni Macierewicz.
Dziennikarze Newsweeka powiedzieli: sprawdzam i okazało się, że uniwersytet w Akron za badania nie płacił. - Na to konkretne badania nie przeznaczyliśmy żadnych funduszy - podała Newsweekowi Eileen Korey odpowiedzialna za kontakty uczelni z mediami."

Macierewicz chyba żyje w innym świecie skoro łże w żywe oczy i sądzi, że nikt tego nie sprawdzi.